Żart Anatola (odc. 10)
- Miło z twojej strony, że pofatygowałeś się do Wrocławia po ubrania na ślub Gucia- usiadła na łóżku, gdy skończyli układać garderobę w szafie.- Musimy stosownie wyglądać. Gucio powiedział, że to będzie królewska uroczystość. - Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
- Aż się boje pomyśleć, jak ta uroczystość będzie wyglądać. Gucio powiedział, że pozwolił zaszaleć Ziucie. Możemy więc Wojtku, spodziewać się naprawdę wszystkiego.
- Może nas zaskoczą? Jak tam kostka?
- Jak nowa- wyciągnęła przed siebie zgrabną nóżkę już bez opatrunku.
- Pęcina jak u rasowej klaczy.
- Słucham? - odwróciła się w jego stronę.- Mój drogi, musisz bardziej się starać, jeżeli chcesz mnie zdobyć. Nazywanie mnie jędzą lub klaczą, to nie jest najlepsza taktyka - zachichotała.
- Ależ to miał być komplement- odezwał się poruszony jej słowami. - Mam szansę cię zdobyć?
- Może.
Uśmiechnięta patrzyła mu w oczy. Objął jej twarz dłońmi i delikatnie pocałował, nie zaoponowała.
- Czas robić kolacyjkę - wyswobodziła się z jego objęć. Była już przy drzwiach, gdy się odezwał: - Odebrałem poważnie twoje słowa.
- I dobrze. Bo to było cholernie poważne- zaśmiała się i wyszła. Patrzył za nią, a na jego twarzy malowało się szczęście, jakby wygrał milion dolarów.
* * *
- Wyglądasz olśniewająco!- odezwał się na jej widok. Miała na sobie ciemnozieloną długą suknię odcinaną pod biustem, z krótkimi rękawkami. Dekolt wycięty w karo. Do tego czarne szpilki i czarną małą torebeczkę. Włosy rozpuszczone z wpiętą czerwoną różą. Cieszyło ją, że mu się podoba. Sam też wyglądał przystojnie w ciemnoszarym garniturze.
- Prezent masz? - spytała.
- Mam. - Młodej parze kupili zestaw do herbaty.
Kościół był niedaleko jak i wesele, więc zdecydowali, że pójdą pieszo.
W domu, szykując się na ślub, podczas samej uroczystości ślubnej, nie wspominali, że to również ich rocznica. Każde z nich jednak o tym myślało.
A wszystko wokół jakby na złość, tamtą chwilę z przed czterech lat przypominało. Było równie ciepło, pogoda tak samo słoneczna no i sam ślub, który i tu odbywał się o godzinie szesnastej. Gdy przyszli pod kościół, większość gości już była. Podeszła przywitać się z nimi pani sołtys z małżonkiem. Przywitali się z Guciem, który we fraku, przebierał ze zdenerwowania nogami. Ziuta czyli tak naprawę Zdzisława, oszołomiła ich swoim wyglądem. W prostej białej sukni i welonie, wyglądała ślicznie. Gdy Gucio i Ziuta ślubowali sobie przed ołtarzem, Wojtek wziął ją za rękę. Ścisnęła jego dłoń w niemej odpowiedzi. Nie potrzebowali słów, wszystko było jasne.
Przyjęcie odbywało się na łące, za domem Gucia. Rozłożono tam wielki biały namiot. Rzeczywiście, śmiało można było powiedzieć: „królewski ślub”. Posadzono ich przy stoliku z panią sołtys z małżonkiem i młodym małżeństwem, krewnymi Ziuty. Gucio co jakiś czas przychodził sam lub z Ziutą i pytał, czy niczego im nie brakuje. Zabawa przy rytmach tutejszej kapeli i DJ, była świetna. Gdy minęła północ, wymknęli się po angielsku. Noc była ciepła, świerszcze cykały tak głośno, że aż szumiało w uszach. Jej również szumiało w głowie, chyba przesadziła z drinkami. Wziął ją pod ramię, zachichotała.
- Chyba się lekko wstawiłam. Nie mogłam się oprzeć, tym kolorowym drinkom. Smakowały bajecznie.
- Zauważyłem, piłaś je jak sok.
- Zły jesteś? - przystanęła.
- Ależ skąd.
Powoli świeże powietrze otrzeźwiało ją.
- Ładny ślub i wesele, prawda?
- Bardzo. Przyznam, że mnie zaskoczyli.
- Gucio mówił, że w podróż poślubną jadą na Rodos. My również byliśmy Wojtusiu w Grecji. Pamiętasz?
- Jak mógłbym zapomnieć. Nasz ślub też był ładny.
- No. Ale nie wszystko przebiegło jak powinno… - popatrzyła na niego i po chwili ryknęli głośnym śmiechem.
- No tak, ominęła nas noc poślubna.
- Spędziliśmy ją w samolocie.
- Nie wszystko stracone - przystanął i spojrzał jej w twarz. - Był dzisiaj ślub, wesele, pozostaje…
- Chodźmy do domu - wzięła go za rękę.
* * *
- Jesteś tego pewna? - Nie zapalając światła weszli do jej pokoju.
- Jak niczego wcześniej w życiu- szepnęła. - Naprawdę chcę się z tobą kochać.
Noc przeszła w blady świt. Leżeli przytuleni do siebie. Dłonią gładził jej nagie ramię. Podniosła się na łokciu
i popatrzyła na niego. Jej długie włosy opadły na jego tors. Wziął pukiel w palce i pocałował.
- Kocham cię Alu i teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.
-To jest nas dwoje - pocałowała go w czubek nosa.
- Nie żałujesz? - spytał cicho.
- Nie i zaraz ci to udowodnię - zachichotała.
c.d.n