Opowiadanie: Żart Anatola (cz. 5)

Autor: 
Katarzyna Redmerska

- Dobrze się czujesz?- odezwał się głos w słuchawce.- Nigdy tak do mnie nie mówiłaś?
- Dobrze - zachichotała. Przeszła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi.- Filip, o nic nie pytaj. Jesteś częścią mojego planu. Tylko tyle mogę ci powiedzieć.
- Aha- zaśmiał się. - Jak wam się wiedzie? Nie pozabijaliście się jeszcze, to dobry znak.
- Oj przestań. Czy mógłbyś przyjechać?
- W związku z twoim tajemniczym planem?
- Tak.
* * *
Burza rozszalała się na dobre. Zawsze się bała burzy. Leżała w łóżku próbując zasnąć. W głowie miała mętlik. Czy to możliwe, by Wojtek nadal ją kochał?- westchnęła. Znowu błysk i huk. Zakryła twarz kołdrą. Wstała i cichutko wyszła na korytarz. Na palcach podeszła pod drzwi jego pokoju. Przez szczelinę widać było światło. Zapukała.
- Proszę!
Weszła do środka. Leżał w łóżku i pracował na laptopie.
Nagle zrobiło się jej strasznie głupio. Pankracy, który wszedł za nią, wskoczył do jego łóżka. Wojtek wiedział, że boi się burzy. Jej bezradna mina rozczuliła go.
- Wskakuj. Dla ciebie też znajdzie się miejsce.- Odezwał się rozbawiony.
- Nie mam w zwyczaju wskakiwać do obcych łóżek. Zwłaszcza do łóżka byłego męża- odparła chłodno.
- W takim razie po co przyszłaś?
- Przeczekać tę nawałnicę, jeżeli pozwolisz.
- Pozwolę. Nie zgadzam się natomiast, byś marzła. No już, bez dąsów. Proszę do łóżka.
Nie było rady. Posłusznie wykonała jego polecenie.
- Pokażę ci nad czym pracuję.- Odwrócił w jej stronę ekran laptopa.
- Zofia wspominała mi o twoim projekcie.
Nic nie odpowiedział.
- Masz mi za złe, że utrzymuję kontakt z twoimi rodzicami?- zapytała.
- Nie. Ciszę się, że nasze rozstanie nie zmieniło twoich relacji z nimi.
Oglądała zdjęcia projektowanego budynku. Kątem oka widziała jak Wojtek jej się przygląda, zbliżył swoją twarz tak blisko, jakby chciał ją pocałować. Odwróciła się szybko.
- Mam pytanie. Zgodzisz się jeżeli zaproszę kolegę? Stryj nam nie zabronił w testamencie zapraszać gości podczas remontu.
- Niech zgadnę, Filipa?
* * *
- Zamierzasz tak iść na piknik? - W jego głosie słychać było irytację.
- No, a co? - Stała przed nim w kusej lnianej sukience, z dekoltem eksponującym kształtny biust. Do tego przywdziała złote sandałki. Stroju dopełniał fantazyjny koczek upięty nisko nad karkiem. Stał z rękami w kieszeniach. Wyglądał świetnie. Jasne dżinsy i granatowe polo. Dobrze wiedziała, że jest zły, bo wygląda zbyt sexy. Ale oto chodziło. Chciało się jej śmiać.
- Pamiętasz, że dzisiaj przyjeżdża Filip?
- Jak mógłbym zapomnieć.
Piknik odbywał się w malowniczym miejscu, u podnóża pałacu. Ulokowali się w cieniu drzew. Nagle usłyszała wołanie:
- Alicja! Kochanie! - W jej kierunku zdążał Gustaw zwany Guciem. Smalił do niej cholewki, gdy przyjeżdżała do stryjka. Gucio był typowym mięśniakiem. Napakowany, obcięty na jeża. Uważał, że ukończenie szkoły nie gwarantuje pracy. Obecnie był właścicielem dobrze prosperującej hurtowni w Kłodzku i jeździł wypasioną bryką. Te informacje miała Alicja oczywiście od Józefy. O mało nie staranowawszy zaskoczonego Wojtka, porwał ją w ramiona i siarczyście cmoknął w policzek. - Ależ z ciebie laska! Żałuj, żeś nie zdecydowała się na mnie. Byłabyś teraz oho…panią.
- Gucio- zaśmiała się. - Poznaj mojego …
- Były mężuś- przerwał jej.- Cześć stary.
Wojtek aż się gotował w środku. Zwłaszcza, że zaczęto się im przyglądać.
- Ale was urządził pan Anatol. Cała wieś gada- zachichotał- A wy jak gdyby nic. Ale opanowanie.
- Co u ciebie?- spytała chcąc zmienić temat.
- Dobrze. O tam- wskazał ręką wyciągniętą na kocu podróbkę Pameli Anderson z wylewającym się ze stanika silikonowym biustem.- To moja Ziuta.
- Niezła- odezwał się Wojtek.
- Niezła?- Alicja burknęła, gdy zostali sami. Od kiedy to lubisz takie lale?
Nie odpowiedział, bo oto w ich kierunku sadziła na przełaj pola, pani sołtys o bujnych kształtach, a za nią niczym książę małżonek podążał jej mąż, chudy jak przecinek.
* * *
Gdy podjechali przed dom, Filip już czekał. Podbiegła do niego.
- Przytul mnie miągwo jedna- szepnęła i szturchnęła go w brzuch aż zajęczał. c.d.n

Wydania: