Biografia. Antystresowe

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Nastąpiła moda na biografie. Każdy „sławny” ją pisze. Po co? Dla reklamy, ambicji i…by odstresować, to co nieprzyjemnego spotkało go w ciągu jego kariery życiowej.
Obecnie biografia, to forma antystresowej terapii. „Sławni” piszą również książki zahaczające o biografie, a dotyczące rzeczy, które ich bolą, konkretnie by „obsmarować” osoby im nieprzychylne. Przykład - Żuławski i bestseller o nazwie „Nocnik”. Zapewne książka przeszłaby bez większego echa, gdyby nie postać „Esterki”. Panna Rosati, która odnalazła w tej postaci cechy zbliżone do swoich, poczuwszy się urażoną, wystąpiła na drogę sądową, oskarżając autora o zniesławienie. Dlaczego autor ją opisał? Otóż leciwy jegomość „poleciał” na wdzięki młodej dziewczyny. Chłopina zakochał się, a ona? Cóż…była z nim dla kariery. Jegomość zdał sobie z tego sprawę, gdy mu klapki z oczu opadły, nasyciwszy się jej wdziękami. Poczuwszy się ośmieszonym, opisał ją w książce. Odstresował przy tym sobie i jeszcze na biografii zarobi. Pytanie: czy tak o swojej przyjaciółce pisze dżentelmen? To już inna historia.
Wracając jednak do biografii i zbawiennego antystresowego wpływu jaki powoduje. Nie jest to takie złe. Pisząc biografie, przy okazji terapeutycznych wyciszających właściwości jakie za sobą niesie, oszczędzamy również pieniądze, które musielibyśmy wydać na psychoanalityka. Do tego ćwiczymy umysł, wzbogacamy zasób słów, no i w pewien sposób archiwizujemy swoje życie. Czytając biografie „sławnych” zauważyć można również pewien trend. „Sławni” umieszczają w książce przerysowane elementy zdarzeń, lub zdarzenia, które nie miały miejsca, ale które „sławny” chciałby by miały.
Zastanawiałam się nad swoją biografią. Jak już będę sławną felietonistką, zapewne stosowne by było takie dzieło popełnić. By „dzieło” się sprzedało, musi być dużo sensacji, sexu, pikanterii i opluwania co poniektórych. Zaczęłabym od dzieciństwa i od tego, że rodzice za dużo ode mnie wymagali, przeszłam wtedy pierwszą traumę. Takie tematy z rodzicielami są chwytliwe. Następnie opisałabym jakie traumatyczne przeżycia miałam w szkole podstawowej, mając za nauczycieli prawdziwych więziennych klawiszy. Następnie mniej lub bardziej szczegółowo opisałabym okres liceum i studiów. Kolejno przeszłabym w fazę orientacji sexualnej, obecnie modne jest próbowanie wszystkiego więc… Opisując mężczyzn w swoim życiu, oparłabym się na ich rozmiarach…wzrostu rzecz jasna!
Należałoby poświęcić trochę miejsca drogiemu naczelnemu. Przy okazji opisu tej jakże barwnej sylwetki wymieniłabym kilka jego przywar. Trochę bym opluła osoby mi nie życzliwe. Na koniec wymyśliłabym jakąś pikantną historyjkę. Myślę, że książka byłaby udana i spotkałaby się z dużym odzewem. Na samą myśl możliwości „oplucia” pewnych osób czuję radość. To działa! Nawet myśl o napisaniu biografii ma antystresowe działanie.

Wydania: