Oba samce

Autor: 
Jerzy Lica

Nie da rady. Taki smętny wniosek ciśnie się na usta po obejrzeniu niedzielnej “debaty”. Czeka nas “long and winding road”. Ani go tak, ani go siak. Jak nie kijem go, to pałką, “tradycyjny” wybór pomiędzy “dżumą a cholerą”. Bo rzeczywisty patriota “Jarkacz” to ewidentny narodowy socjalista - państwo decyduje prawie o wszystkim i wszystkim pomaga. Zaś rzeczywisty kosmopolita “gajowy Bronek” proponuje libertynizm dla wszystkich, bo tego wymaga politpoprawa, wynikająca z akcesu do eurokołchza. Proponuje też liberalizm, a jakże. Jednak praktyka dowodnie wykazała, że będzie on dotyczył zbychów, mirów i grzechów pod patronatem rychów i diabli wiedzą kogo tam jeszcze.
Przed wielu laty w okresie “karnawału “Solidarności” /1981-82/ Jacek Fedorowicz śmiało stawiał tezę, że pieniądze wypracowane w gminie powinny w niej pozostać. Do “centrali” wysyłamy jakieś minimum potrzebne na jej utrzymanie (wojsko, policja, mała a sprawna administracja). A tu ciągle “centrala” zabiera prawie wszystko a potem daje “po uważaniu”. No to po co się wysilać?
A co do leitmotivu tej całej, niestety stanowczo przedwczesnej, kampanii - publicznej służby zdrowia. Mój przyjaciel pomagając mi w pracach upiększających “siedzibę rodu” doznał urazu palucha. Po kilkunastu godzinach peregrynacji od Lądka do Polanicy wreszcie go zszyli. Ale byle jak. Zdjąć szwy próbował już w Szczecinie - piękna nasza Polska cała. Ale gdzie ta, ale gdzie ta. W końcu znajomy zawiózł go do kliniki gdzie zabieg wykonano natychmiast i bez zbędnych ceregieli. Okazało się, iż szwy zdjął mu - weterynarz. Tak więc “prywatyzacja” “publicznej” służby zdrowia jest “słuszna i zbawienna”. Jak i prywatyzacja wszystkiego innego. Z tym, że naturalnie nie może to być “kręcenie lodów” czyli zwykłe złodziejstwo, o co nijak nie mogę przestać podejrzewać łże-liberałów spod znaku aferałów. Głosujta jak chceta.

Wydania: