Korespondencja z Dublina (6)

Autor: 
Janusz Puszczewicz

Na ogół panuje przekonanie, że w Irlandii mówi się tylko po angielsku. To tylko część prawdy bowiem pierwszym oficjalnym językiem jest jednak język irlandzki zwany tu gaelic. Swoje korzenie zawdzięcza Celtom, którzy przybyli tu gdzieś między II a IV wiekiem p.n.e. Od XVI wieku wraz z postępującą angielską kolonizacją tracił jednak swoje znaczenie. Od tego momentu panowało niestety przekonanie, że tylko angielski toruje drogę do ewent. kariery czy lepszego życia. Ponownie odrodził się w XIX wieku wraz z tzw. celtyckim odrodzeniem literatury i sztuki. Dzisiaj mówi nim na co dzień ok. 5 procent populacji, chociaż prawie wszyscy znają znaczenie większości słów. Spotkamy jednak wydzielone okręgi irlandzkojęzyczne tzw. An Gaeltacht gdzie mówi nim większość. Język promują też liczne irlandzkojęzyczne gazety a i lokalne media /np. kanał TG 4 /. Większość napisów jest w obu językach a tutejsze drogowskazy są zawsze dwujęzyczne.
Po irlandzku stolica nazywa się zresztą Baile Atha Cliath, co w wolnym tłumaczeniu oznacza gród nad płycizną. Gdy więc Irlandczyk zapyta nas – conas ta tu /jak się masz / odpowiedzmy mu po prostu – ta me go maith / mam się dobrze / a zyskamy w nim od razu prawdziwego przyjaciela.
Zbyt mało znamy też wkład Irlandii w dzieło światowej literatury. A jest on niemały. Najbardziej znany to zapewne James Joyce, autor słynnego Ulissesa. Już niebawem 16 czerwca miłośnicy jego twórczości z całego niemal świata gromadzą się na jego święcie zwanym tu Bloomsday. W Dublinie wytyczono więc specjalne szlaki, którymi wędrował bohater jego powieści nijaki Leopold Bloom. Jest to niezwykle barwne święto literatury, na które warto przyjechać. Znany jest również szeroko Samuel Beckett - światowy dramaturg i laureat Nobla z 1969 r. Barwną postacią jest też sam Behan - kiedyś bojownik IRA. Stąd przecież wywodzi się trzech laureatów literackiego Nobla.
Dla odmiany proponuję jednak coś dla ciała, czyli irlandzką kuchnię. Ostatnio prezentował ją na antenie TVP Robert Makłowicz w znanym cyklu „Podróże kulinarne”. Podczas pobytu warto tu spróbować m.in. tutejszy chleb słodowy posmarowany słonym masłem irlandzkim. Najbardziej znana potrawa to jednak Irish stew, coś w rodzaju ciężkiej zupy czy gulaszu. Jej składnikiem jest głównie baranina lub wołowina z ziemniakami, marchwią, porą i tymiankiem. W niedziele z kolei króluje Dublin Cooddle czyli zmieszane razem kiełbaski, ziemniaki i zielona pietruszka wraz z kuflem nieodłącznego tu Guinnesa. Uwielbiam też kawę po irlandzku dzisiaj dostępną też powszechnie u nas. To kawa z dodatkiem whisky i brązowego cukru. Tu jednak podaje się w wysokich szklankach, podczas gdy u nas w filiżankach.
Z innych irlandzkich wieści warto odnotować m.in. zmniejszającą się jednak emigrację do tego kraju. Jeżeli
w szczytowym okresie przybyło tu w ciągu roku nawet pół miliona emigrantów, dzisiaj te liczby są o wiele mniejsze. Kryzys zwł. w inwestycjach dał o sobie również i tu znać. Część nowo osiedlonych rodaków pojechała dalej, część wróciła do kraju. Nie jest to jednak zjawisko masowe, jak to często przedstawiają różne media.
Przybywają tu też kolejne polskie miejsca a to księgarnia, klub, pub czy restauracja. Ostatnio otwarto np. polską cukiernię, gdzie młodzi ludzie bodajże z Podkarpacia sami pieką i serwują pyszne ciasta przyrządzone według tradycyjnych naszych receptur. Wiele też spotkamy tu polskich imprez z udziałem artystów znad Wisły. I tak np. na 8 maja zaplanowano w Dublinie występ znanej grupy Trebuni Tutków z Białego Dunajca, którym towarzyszą jamajscy muzycy. Szkoda tylko, że niebo nad Irlandią przysłonił ostatnio wulkaniczny pył znad Islandii. Znany tutejszy przewoźnik Ryanair ogranicza lub zawiesza więc swoje loty, w tym liczne loty do Polski. Chwilowo zamknięte też było dublińskie lotnisko jak i przestrzeń powietrzna nad tym krajem. Dla tego kraju oznacza to wielkie kłopoty chociaż pewnym ratunkiem są jednak liczne promy do Wielkiej Brytanii czy nawet do Francji. Mimo wszelkim pyłom i wiatrom wyspa nadal jest jednak zielona, nie tylko zresztą z nazwy. Wciąż też zaprasza i oczekuje polskich turystów.

Wydania: