Głos w dyskusji o kulturze
Czterdzieści lat temu opuściłam swoje rodzinne miasto Bochnię, by zamieszkać w Kłodzku. Decyzja przyjęcia pracy w Szpitalu Powiatowym skazała mnie na porzucenie rodzinnego domu, który kochałam bardzo i do dziś noszę w swoim sercu.
Była to dla mnie na pewno trudna decyzja. Bochnia to miasto „królewskie”. Wzrosło pod czułym okiem króla Kazimierza Wielkiego, który i miasto i saliny budować kazał. Stoi tam na rynku jedyny w Polsce pomnik tego Wielkiego Króla.
Dość jednak o Bochni. Opuszczenie rodzinnego miasta Kłodzko osłodziło mi i osładza do dziś. Rekompensata jest zaiste wspaniała. Kłodzko to przecież jedno z najpiękniejszych naszych miast. Historia tego zakątka naszej ziemi jest przebogata. Zgromadziły się w Kłodzku wielkiej klasy zabytki historyczne we wspaniałej oprawie Kotliny Kłodzkiej.
Kiedy przyjechałam do Kłodzka po raz pierwszy nie było to miasto kwitnące. Przedstawiało raczej obraz chylącego się do upadku zapomnianego miasteczka. Bolało to bardzo, chyba każdego mieszkańca, któremu nie obojętne było patrzeć na niszczenie zabytków. Zawsze interesowały mnie losy i historia miasta, gdzie żyłam. Patrzyłam, jak piękniała Bochnia, jak pod koniec lat pięćdziesiątych społeczeństwo zaczęło gromadzić się przy ośrodkach kultury, takich jak Biblioteka Miejska i powstałe Muzeum Regionalne Ziemi Bocheńskiej.
To wszystko znalazłam potem w Kłodzku. Żyłam każdym odbudowanym czy odrestaurowanym domem, bolałam nad groźbą wiszącą nad starówką i ratuszem kłodzkim. Należałam od początku do grupy przyjaciół powstającego na nowo Muzeum kłodzkiego. Wielką radością było dla nas otwarcie podwojów nowego gmachu tej placówki. Podziwiałam zawsze energię i twórczą siłę pani Krystyny Toczyńskiej-Rudysz, która w tak trudnych dla budownictwa i biednych latach potrafiła wykrzesać wspaniałe ognisko kultury dla Kłodzka i całej Ziemi Kłodzkiej. Przez przeszło 30 lat istnienia było i jest to Muzeum naszą radością i chlubą.
Czas rządów pierwszej Pani Dyrektor był złotym wiekiem i czasem pokoju. Ostatnie zmiany nie wyglądają szczęśliwie. My wszyscy zainteresowani losami Muzeum obawiamy się czy trud stworzenia tej klasy placówki nie jest zagrożony przez brak człowieka, który świadomy roli i zadań dbałby o poziom i dobre imię tej instytucji.
Władze miasta powinny wiedzieć co dla Kłodzka najważniejsze. Wiedzieć, że rozkwit miasta, jego dobrobyt i sława w Polsce i w Europie, to kultura! Wiąże się to oczywiście z odbudową i ratunkiem dla starówki, to czystość ulic i zadbane enklawy zieleni.
Niesprawiedliwe byłoby gdybym nie widziała ile zrobiono w tych sprawach. Unia Europejska i zaradność władz miasta widać wyraźnie.
Jedno tylko boli! Boli niepokój i coraz to bardziej chybione zmiany w placówkach kultury. Pierwsze zmiany w KOK-u, zlepki instytucji kulturalnych i powiązań ich ze sportem, strach, że może do tego wszystkiego dowiąże się w pewnym czasie instytucję Muzeum?
Zarząd Miasta nie widzi widocznie nadrzędnego znaczenia Muzeum jako specyficznej placówki o charakterze naukowym, dydaktycznym – a nie zarobkowym! Nie może tu działać restauracja „całodobowa” lub kluby jazzowe! Muzeum straci charakter przypisany jego działalności i zamieni się w wygasłe ognisko, ziejące pustką i zapomnieniem.
Radni Miejscy ratujcie kłodzką kulturę, jeżeli widzicie i czujecie to samo co ja i wszyscy miłośnicy Kłodzka.