Spacerkiem po Ziemi Kłodzkiej - Powiat kłodzki a Ziemia Kłodzka
Upieram się, by Ziemię Kłodzką pisać z dużej litery. Ziemia Kłodzka jest dla mnie równoważnikiem administracyjnym Powiatu Kłodzkiego. Termin „Ziemia Kłodzka” ukuliśmy w Komitetach Obywatelskich działających właśnie na tym terenie na początku lat 90. ub. wieku, aby scalić ten zakątek Polski zwany potocznie „Poletkim Pana Boga”.
Od początku byłem za reformą administracyjną kraju, dlatego aby w szczególności zlikwidować karłowate województwa, a szczególnie woj. wałbrzyskie. To województwo wszystkim kojarzyło się z węglem, zadymieniem, zapyleniem, szarością ... będąc w jego obrębie i za Ziemią Kłodzką snuł się cień monokultury węgla, koksu i hałd, co niestety - owocuje do dziś. Wciąż daleko nam do popularności turystycznej innego zakątka Dolnego Śląska - czyli jeleniogórskiego.
Po reformie gminnej przyszedł czas na powiatową. Nie byłem jej specjalnym entuzjastą, ale perspektywa uwolnienia się spod monopolu Wałbrzycha powodowała, że opowiedziałem się za nią. Równocześnie ze zmianami administracyjnymi ważnym było, aby zostały one przeprowadzone jak najsensowniej. Czyli - jak powiat - to duży, obejmujący swoim zasięgiem całą Ziemię Kłodzką - czyli ziemie: noworudzką, radkowską, kłodzką, bystrzycką i lądecką. I dzięki Bogu, a i naszym działaniom - tak się stało - mamy jeden z największych powiatów w Polsce, który może (i powinien) administracyjnie być motorem rozwoju całej naszej Ziemi Kłodzkiej. Cieszę się, że mamy właśnie taki powiat (nie ustosunkowuję się do zasadności bytu innych powiatów), ale wiem, że gdyby nie było tego powiatu, to i tak musiałaby tu powstać delegatura Wojewody Wrocławskiego a jej szefowie byliby po prostu mianowani (często przywożeni w teczkach). Ja wiem, że w tym naszym Powiecie Kłodzkim jest również „przechowalnia” polityków, którzy na razie są „wyautowani” z rządzenia - ale o tym w nast. felietonie.