O "Sajgonie" w duecie
Powiększa nam się szybko ilość książek, o których możemy powiedzieć, że głęboko dotyczą Ziemi Kłodzkiej. Tutaj osadzona jest ich akcja, a tutejsze klimaty inspirują autorów. „Sajgon” Karola Maliszewskiego spełnia oba warunki. W noworudzkiej bibliotece mogliśmy posłuchać bardzo interesującej rozmowy – dialogu o charakterze wyznania autora. Wyznania umiejętnie prowokowanego i prowadzonego przez Olgę Tokarczuk. To zresztą dobry pomysł, by spotkać ze sobą dwójkę pisarzy. Otrzymaliśmy dzięki temu wiele ważnych informacji warsztatowych, teoretycznych, ale także takich, które czytelników najbardziej interesują, czyli o charakterze wyznania prywatnego, wręcz intymnego. Spotkanie z autorem ciekawej książki to zawsze okazja do przekonania się w jakiej „kondycji” pisarskiej była pisana, jak funkcjonuje w jego świadomości, jak odbierana jest przez krytykę. Padło wiele odpowiedzi. Oto kilka najistotniejszych. Sajgon (pisany jak słowo pospolite, nie tytuł) funkcjonuje dla autora, teraz pewnie i dla nas czytelników, dwojako. Oczywiście jako część miasta. Część niechciana, o złej sławie, pokazująca bezradność społeczną nie tyle mieszkańców, ale właściwie nas wszystkich spoza Sajgonu. Drugie znaczenie to już sposób pisania. Określa on dryfowanie pomiędzy powieścią a dziennikiem, twórczy, swoisty bałagan. Liczni bohaterowie-narratorzy, jak wszystko w tej książce, wymykają się, dryfują w swoją stronę, bez nadmiernej kontroli autora jak to musi się dziać na przykład w klasycznej fabule. Karol Maliszewski przekonywał nas, że nie lubi reżimu powieści, woli swobodniejszą formę, bliższą poezji, prozie poetyckiej, bo ta, inaczej niż powieść właśnie, nie pozwala na dystans do przedstawianej materii, do postaci. To pewnie dlatego też, my czytelnicy, możemy się bardzo emocjonalnie odnieść do wydarzeń i postaw opisanych w „Sajgonie”. A za autorem wejść dość łatwo w monolog siostry Leokadii – na przykład. Autor odniósł się również do opinii krytyków, choćby tych, którzy dostrzegają w książce dotknięcie „żeromszczyzny”. Taka kategoria czytania książki pojawiła się w tekstach krytycznych i stanowi ośmieszający zarzut. Autor mocno oburzył się na takie odczytywanie jego najnowszej prozy. To, że punktem wyjścia do przedstawiania sajgonu w naszym świecie są wewnętrzne monologi osób, związanych ze szkołą nie nadaje im charakteru edukacyjnego kazania, pouczenia lub wykładu. To jest po prostu spojrzenie na rzeczywistość przez doświadczenia osób z tego kręgu. Stworzenie paradokumentu, z dociekliwym spojrzeniem, próbą analizy, z dużą dozą sarkazmu i sytuacyjnego humoru to są zasadnicze narzędzia do inspirującego czytania tej książki. Taki zamiar miał autor.
W spotkaniu pojawił się również temat rozważań, jak jest z czytelnictwem, jak literatura traktowana jest przez kolejne pokolenia czytelnicze i pisarskie. Czy to dobrze, że staje się towarem, ze wszystkimi tego konsekwencjami, że schodzi z piedestału wybraństwa, naznaczenia, że traci swój kult? Zobaczymy. „Sajgon” oraz najnowsza książka Olgi Tokarczuk są kolejnymi ważnymi tekstami o Ziemi Kłodzkiej. O nas. Spotkanie poświadczyło, że ta dwójka autorów jest w dobrej literackiej „kondycji”. Że napisali inspirujące nas teksty.