Można sobie popatrzeć ... tak z boku

Autor: 
Mirosław Awiżeń

Mieszkamy na prowincji - i to prowincji odległej od centrum najbardziej jak się da.
I z tej pozycji postrzegam to, co dzieje się w tzw. centrum.
To tam, w Warszawie, a także bliżej nas, we Wrocławiu, trwają rozgrywki o prawo i sprawiedliwość NAS WSZYSTKICH po 8. latach działalności Prawa i Sprawiedliwości tylko dla członków i sympatyków tej partii.
Do nas - na tej dalekiej prowincji - dochodzą echa tej bitwy. U nas raczej „nie leje się krew”. U nas jest ot, zwykle: robimy w spokoju codzienne zakupy jak od lat, pracujemy w tych swoich niedużych zakładach, urzędach, jak zwykle przygotowuje się „coś do zjedzenia” w domu bądź pójdzie się do jadłodajni a od czasu do czasu do restauracji z „okazji...”.
Nasi przedstawiciele raczej nie obnoszą się z jakimś tam zacietrzewieniem, bowiem, mimo że jesteśmy na obrzeżach, to jednak tętni u nas życie turystyczne, wypoczynkowe... Właśnie u nas miesza się tu ze sobą dużo, dużo różnych osób z różnych stron (nawet świata) z różnymi poglądami, różnie wyglądającymi a my? - no cóż - turysta to turysta, gość to gość - nic nam do jego zapatrywań, nic do jego poglądów. Ważnym jest by zachowywał się jak należy, żeby nas szanował tak jak my jego. No i żeby był uczciwym płatnikiem.
I tak to u nas „leci”. Ot - Europa - i dobrze, że tu się właśnie urodziliśmy, że tu jest ta nasza „Mała Ojczyzna”. I wcale nie musimy emigrować „za chlebem”. Najwyżej migrować, jak chcemy skosztować innego życia bądź zrealizować się „w świecie”. Przecież mamy wybór!

Wydania: