20 na 20, czyli narrator u sąsiadów w dobrej formie
Przed miesiącem proponowaliśmy Komitetowi Noblowskiemu Rosjan, w tym miesiącu podsuwamy do rozważenia kandydatury ukraińskie. Statystyczny przegląd autorów, tłumaczeń, publikacji, liczby czytelników znad Odry, Wisły i Nysy Kłodzkiej, wreszcie ilości spotkań autorskich przemawia na rzecz autorów znad Dniestru, Zbrucza czy Tyśmienicy. Są na polskim rynku bardziej widoczni, aktywni, choć nie mają takich modnych autorów jak Rosjanie, np. za sprawą Dmitrija Glughovsky’ego z jego kilkuczęściowym już „Metrem”.
Do rzeczy jednak. Na początek kandydatura oczywista. Jurij Andruchowycz – wielokrotnie nagradzany (w tym Angelusem czy Vilenicą) autor wielorakich formalnie tekstów – od zajmującej poezji przez teksty piosenek (często sam je wykonuje), eseje, publicystykę, bezkompromisowy udział w wielu dyskusjach, debatach i panelach po rozmaite prozy, które tutaj najbardziej nas interesują. I z tego ostatniego zasobu wybieramy jedną powieść, a mianowicie „Kochanków Justycji.” Nieprzypadkowo wybrano ją na książkę roku BBC Ukraine 2018, bo to po prostu piękny przykład tego, co pojawiło się w tytule odcinka naszego cyklu. Otóż narrator tej książki jest w świetnej formie. Ba, zdradza nienachalnie, jakie jest jedno ze źródeł jego własnej sztuki narracji. Czy jest to Czuły Narrator to już inna sprawa. To zwyczajnie zostawmy do osobistej odpowiedzi PT Czytelniczek i PT Czytelników, którzy sięgną po tę rekomendowaną książkę autora „Moscoviady” (tutaj zachęta; warto posłuchać audiobooka w wykonaniu autora). „Kochankowie” są skonstruowani niezwykle klasycznie. Mamy oto przed sobą leksykon prawnych (iustitia) czy raczej okołoprawnych niezwykłości. Przedstawienie wydarzeń i postaci, które łatwiej spotkać w opowieściach niesamowitych niż w solidnej fabule z jej wszystkimi, porządnymi cechami. Jakie to osobliwe gawędy i facecje nie zdradzę, dopowiem jedynie, że i niełatwe sprawy ukraińsko-polskie znajdują w książce mądre, niemal obiektywne analizy. Czy to przekona Komitet? Oby.
Z długiej listy mniej znanych autorek i autorów ukraińskich podpowiadamy szacownemu Komitetowi Oleha Poliakova z jego książką „Niewolnice i przyjaciele pani Tekli”. Z kilku wyrazistych powodów. Pierwszy. Któż z nas nie lubi opowieści o postaciach, które jako nieprzystosowane do rzeczywistości wprowadzają czytelnika w świat odmienny, oryginalny, pełen fantastyki, a jednocześnie obfitujący w „delikatne sprawy”? Przy czym z oczekiwaniem na łagodność akcji nie przesadzałbym, znajdujemy bowiem w powieści całkiem sporo zdarzeń, które jako żywo przypominają sceny z filmowych dreszczowców. To wszystko składa się w sumie na prawdziwą ucztę, stan mocnego pochłonięcia przez lekturę. Kolejny powód nominowania to zapożyczenie wzięte z metody Michała Nogasia. Czy też tak macie? Pierwsze zdanie powieści zachęca do uważnego przeczytania lub odwrotnie sprawia, że obojętnie zamykamy książkę. Na stałe. W przypadku „Niewolnic” myślę, że początek ma swoją siłę sprawczą: „W piątek, piątego lutego dwa tysiące dwudziestego piątego roku zatrzymałem się obok drzwi restauracji „Rzeczy Elementarne”. Takie wprowadzenie pozwala podążać z ciekawością za fabułą, a dodatkowo znaleźć od czasu do czasu nośny (nie tylko w danej chwili) cytat. Dwa przykłady. Pierwszy o metodzie narracji i traktowaniu bohaterów: „Razem z upałem wiatr strząsał chmury puchu topoli, który od razu wciskał się we włosy i właził do oczu. Rzeczywiście, to najlepsze miejsce do romantycznego spotkania dwóch niewiedzących, co ze sobą zrobić, bohaterów!” Drugi o ich filozofii: „...wolna wola jest tylko tekturową okładką, pod którą kryje się żelbetonowy fundament narzuconych czynności.” W obu wybranych książkach znanych i cenionych w Ukrainie i w Polsce (u nas porządnie przetłumaczonych i wydanych) co rusz spotykamy interesujące poetyckie frazy. U Andruchowycza to zapewne następstwo doświadczeń autora jako poety, u Poliakova autorska metoda budowania frazy, często zaskakującej poetyckim skrótem i obrazem. Podkreślam tę cechę wybranych książek narratorów-sąsiadów, bo czas w naszym cyklu na zwrócenie uwagi Komitetu ze Sztokholmu na poezję. A jest ku temu pretekst. Oto spośród grona ukraińskich twórców mowy wiązanej wybieramy Serhija Żadana z jego tomikiem „Drohobycz”. Owszem związek z miasteczkiem Brunona Schulza, z festiwalem jego imienia jest prosty i oczywisty, należy jednak dodać, że jak napisał na skrzydełku książki Jacek Podsiadło (swoją drogą świetne tłumaczenie)
„...dawne cienie zlewają się z tymi najświeższymi, w którym wszystko wydarza się tu i teraz – na Ukrainie, w Polsce, w Europie i na świecie.” Tyle tłumacz. A sam poeta? Twardo i jednoznacznie: „Potrzebują języka tylko po to, żeby nie mówić bzdur.” Porządni poeci i nie tylko oni. Tak więc nie tylko narrator u sąsiadów jest w wyśmienitej formie.
Jurij Andruchowycz, Kochankowie Justycji, przeł. Ola Hnatiuk, Katarzyna Kotyńska, Wydawnictwo Warstwy, Wrocław 2019.
Oleh Poliakov, Niewolnice i przyjaciele pani Tekli, tłum. Witalij Miskov, Wydawnictwo ANAGRAM, Warszawa 2019.
Serhij Żadan, Drohobycz, przekład: Jacek Podsiadło, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2018.