Wiershoty - seria druga: Czarna Wojna
Czarny i zimny
Natura czarnego wykracza ponad naturalny stan. Stan gorszy od złego, nieprzytulny, bezrozumny, zimny, chciwy i ogólnie durny. Zimnym ogniem trafiłem w oko jednodolarówki. Oko to zimne patrzy niewidzącym wzrokiem. A trójkąt boski wyciąga z tego błędne wnioski.
Zimny i boski
Byłaś zimna niczym lód. Ciepłem całym cię ogrzałem. Spaliśmy wśród zamarzniętych rzecznych wód. I już nie wiedzieliśmy co to boski głód. Wstępu do nas nie miał żaden wróg. To co dobre się skończyło i chociaż było miło, musieliśmy przejść przez próg do pałacowych wrót.
Boski i wrota
Boski po trzykroć wielki Bóg. Rozum, siła i materia – przeplatana synergia. Wilki gonią za owcą, czy owca zdąży? Iść za łowcą i pasterzem? Łowczy wilka ustrzeli, czy wilk będzie niósł istot kilka? Tego rozum nie rozkmini, siła nie rozwali, a materia nie rozszczepi. Wrota do świata kaleki, stają otworem, by zamienić się miejscami z potworem.
Wrota i potwór
Wywrotka z wrotek wywraca płotek, a wrota i potwór za nimi, sprawia, że ludzie są nieszczęśliwi. Nieszczęście dreszczem podszyte i umysły jakieś takie zgnite. Dziwne nieswoje, jako takie parabole. A bóle wśród hałasów, zdradzają ludzki zasób. Kapitał.
Potwór i kapitał
Potworny potwór z tej ekonomii. Kapitał kapitalny na nim się już dawno obrósł jak ptactwo strusie piórami z niedoskonałymi poglądami. Gnój gnoi na roli, by obrastało słowami większymi niż one są, a moje głowy ciągle się drą, z prawej, z lewej strony, by przód powalić na bokserskim ringu.
Kapitał i ring
Kapitał nieludzki, bo jak nazwać mam pracę na akord, w fabryce po drugiej stronie Sudetów i Karpat? Pierścienie zaciskają się na mojej szyi. Kiedy myślę, że już po problemie, wżynają się w krtań, jabłko Adama pęka. Na ringu życia już nie wystąpię.
Ring i problem
Gdy włożę na palec ten jeden jedyny „ring”, zniknę na zawsze dla ciebie i siebie. Będę tylko z nią, dla niej i dla nich. Problemem są trawa, whiskey i ananas. Zawsze ich brak wtedy, gdy trzeba. Bez nich chyba nie wejdę do nieba.
Problem i niebo
Problem ma taki problematyczny kształt. Raz jest okrągły, raz prostokątny, ale i tak wszystko w nim siada, gdy nie ma czym władać. Za to niebo jest wyjątkowe, niebieskie i białe jak chmury, nieskończone. Czy niebo faktycznie takie jest? Wielorakie? Tylko skrzydlate anioły i ptaki mogą to stwierdzić, a diabły i ludzie tylko rzęzić i zrzędzić.
Niebo i diabły
Niebo jest niebotyczne, gdyż nie można do niego sięgnąć drabiną. Tym bardziej, że drabina pochodzi z ziemskiego piekła, gdzie diabły rozpuszczają synów bożych, bogów, którzy są nami. Gdyż to prawda, że „bogami jesteście”.
Diabły i piekło
Piekielne słowo się rzekło. Diabelskie ścierwo i ludzkie piekło. Diabły są ślepe dlatego lubią ciemność, bo w jasności widać ich czarne oczodoły, rogi i białe pokryte mięsem ze świń kości. Kości zostały wśród gości. Goście jadą, bo są zazdrośni o własne „Ja” bez przyszłości.
Piekło i kości
Piekło zawiera się w dwóch słowach: ego i lęk. Lęk przed niebem, bo ego jest wrogiem jasności. A kości na każdej wojnie toczą się w mojej głowie i nie przestaną dopóty, dopóki jedna strona przegra, a druga wygra. Mi jest jednak wiadome, że nikt i nic jej nie skończy, a kości będą się toczyć dalej.
Kości i wojna
Bieleją kości wśród błękitnego nieba i zielonej trawy. Wojna przeszła, a bielmo jej się rozkłada wśród ciał, gdzie głowa mi odpada. Wojna – ona nigdy się nie zmienia. Wojna zawsze wraca jak zła karma. Przynajmniej w tym więzieniu, gdzie ja, ty, my, wy, oni żyję, żyjemy, żyjecie. Piekle na Ziemi.