Z kresowych wędrówek... Pocztówka ze Lwowa (6)
Podczas lwowskich spacerów wielokrotnie mijam majestatyczny gmach przy Batorego 6, obecnie ul. Kniazia Romana. Uwagę przykuwają płaskorzeźby dostojnych lwów w portalu. Gmach zbudowany w 1912 r. mieścił kiedyś Bank Ziemi Polskiej oraz słynną Ziemiańską, gdzie jak głosiła ówczesna reklama podawano „najlepszą kawę we Lwowie”. To tu mieściły się w okresie międzywojennym studia Radia Lwów, gmach służył zresztą ukraińskim radiowcom jeszcze niedawno.
Radio Lwów uruchomiono w styczniu 1930 r. początkowo z mocą nadajników zaledwie 2 kW, aby sześć lat później osiągnąć już niebywałą wtedy moc 50 kW. Sam nadajnik mieścił się na terenie Targów Wschodnich przy Ponińskiego. Niezwykle ciekawa i bujna jest zarazem historia tego radia. Początkowo retransmitowało audycje z Warszawy i Krakowa, aby niebawem stać się znaczącym ośrodkiem radiowym w Polsce. Bo kto też nie słyszał o słynnej „Wesołej Lwowskiej Fali”, którą stworzył Tadeusz Seredyński (również autor radiowego sygnału) z nieodłącznym Szczepkiem i Tońciem. To podczas tych audycji zamierał ponoć ruch na ulicach i placach, zamierało w kraju życie a nawet przerywano... brydża. To być może dzięki tej audycji radio staje się coraz popularniejsze a Lwów staje się najbardziej zradiofonizowanym miastem z 4,5 tys. abonamentów, co w ówczesnych warunkach było nie lada sukcesem. Ale Radio Lwów to również słynna wtedy własna orkiestra Seredyńskiego czy wielka akcja społeczna stworzona przez ks. Rękasa fundowania radiowych aparatów dla szpitali i domów dla ubogich. Radio transmitowało ponadto nabożeństwa w obrządku łacińskim, ormiańskim czy z Cerkwii Wołoskiej. Radio zamilkło 23 września 1939 roku wskutek uszkodzenia przez niemieckie pociski stacji nadawczej i miejskiej elektrowni. Wtedy też wkroczyli Sowieci i urządzili je już po swojemu.
Dzisiaj jego tradycje kontynuuje działające od 1992 r. polskie Radio Lwów, nadające poprzez prywatną stację Nezałeżnistwo. Przez 3 godziny tygodniowo możemy więc słuchać ich audycje nie tylko na Zachodniej Ukrainie, ale online praktycznie na całym świecie. Postaram się jesz-cze kiedyś wrócić do tego tematu, tym bardziej, że radio tworzą ludzie z wielką pasją. Póki co, zapraszam na ich internetową stronę www.ra-diolwow.org. Wspaniałe tradycje Radia Lwów podtrzymuje ponadto „Lwowska fala” emitowana przez Radio Katowice, o której to audycji pisałem już wcześniej.
To na antenie Radia Lwów odnalazłem we wrześniu ubiegłego roku dolnośląskie akcenty. Miało to związek z organizowanymi we Lwowie – Dniami Dolnego Śląska. Wtedy na lwowskim rynku można było podziwiać zespoły oraz odwiedzać regionalne stoiska. Były wystawy, prezentacje oraz liczne spotkania, bowiem jak mówił inicjator tego przedsięwzięcia T. Samborski „podróż do Lwowa dla Polaków zawsze będzie wyjątkową podróżą”.
Tymczasem zapraszam na spacer na górujący nad miastem Kopiec Unii Lubelskiej. Współczesny Lwów niestety utracił swoje dawne oryginalne nazwy. Mało już kto wskaże nam taki Kopiec, bardziej znają Wysoki Zamek. Inicjatorem usypania był Franciszek Smolka. Z zawodu prawnik, za swoje niepodległościowe działania skazany na karę śmierci. Wskutek amnestii uratowany, jednak bez prawa wykonywania zawodu. Mimo to dostał się do austriackiego parlamentu, stając się wkrótce Przewodniczącym Rady Państwa. Do swojego planu przekonał Radę Miasta i już w roku 1869 przystąpiono do prac. Przywieziono ziemię ze wszystkich polskich miejsc historycznych oraz grobu Mickiewicza i Słowackiego. Jego otwarcie stało się wielką patriotyczną manifestacją, zważywszy że byliśmy jeszcze pod zaborami. Godnie upamiętnił 300-rocznicę zawarcia Unii /1569/, która powołała do życia Rzeczpospolitą Obojga Narodów.
Do budowy Kopca użyto m.in. kamieni z ruin Wysokiego Zamku, co wzbudziło protest. Smolka liczył podobno po cichu, że być może znajdzie pod ruinami skarb, który pokryłby część kosztów. Niestety skarbu nie znaleziono a inicjator i tak wyłożył z własnej kieszeni aż 80 tys. złotych reńskich.
Przypomina mi się w tym miejscu anegdota związana z fundatorem. W każdą wolną chwilę przychodził na budowę i woził w pocie czoła ziemię. Przechodzący oficer zapytał go kiedyś - on tu pracuje jako dozorca? Tak – odpowiedział Smolka – ale tylko w chwilach, gdy nie przewodniczę austriackiej Radzie Państwa.
Dzisiaj Kopiec to jedna z największych atrakcji Lwowa. Jak pisał bowiem w 1938 r. A. Medejski „Nieporównywalny, malowniczy widok roztacza się przed nami dookoła. Widok ten u każdego, kto go raz ujrzał w pogodny dzień niezapomniane na zawsze pozostawia wrażenie. Dzięki swemu malowniczemu położeniu miasto należy do najpiękniejszych. Brak tylko srebrnej wstęgi rzecznej…”. Trudno więc odmówić sobie takiego też widoku.
Jednak co do rzeki – przez Lwów przepływa rzeka Pełtew, dopływ Bugu. Kiedyś pełniła funkcje miejskiej fosy. Spławiano nią podobno również małe barki do Bałtyku. Od końca XIX w. płynie już w części śródmiejskiej podziemnym korytem. Płynie pod dawnymi Wałami Hetmańskimi i pod … gmachem Teatru Wielkiego. Przy okazji warto wstąpić do podziemi teatru i zobaczyć płynącą pod nim wodę.
Tymczasem kontynuuję spacer po mieście w poszukiwaniu polskich śladów na jego murach jak i na jego ulicach. Nie wspomnę już o zabytkach i budowlach wzniesionych przez polskich fundatorów i naszych budowniczych. Idąc ulicami spod odpadającego z budynków tynku ujawniają się polskie napisy. Część takich napisów jest nawet specjalnie odsłaniana, być może ze względów marketingowych. Spotkamy więc m.in. napis Hotelu Francuskiego i Poznańskiego, sklepowe szyldy światowej sławy maszyn do pisania i samorachujących, składu towarów galanteryjnych i przyborów krawieczyzny, herbaty chińsko-rosyjskiej i cykorji, nafty i wszelkich przyborów do lamp, mleczarni, ajencji, apteki, poczty czy aparatów kościelnych…
Kanalizacyjne studzienki przedwojennej firmy Perkun, Ferrum czy Miasta Lwowa. Polskie napisy na stalowych konstrukcjach dworca kolejowego. Oryginalne tabliczki z nazwami dawnych ulic jak np. Ormiańska 32. W samym centrum na bankowym gmachu wg. proj. Zachariewicza z dala wyraźny jest napis „Galicyjska Kasa Oszczędności” odsłonięty w 2017 r. Kilka kamienic zdobią święte figury oraz zachowany np. nad wejściem napis „Pod Twoją obronę”. Wiele jednak pustych wnęk, pozostałość po owych świętych figurach i rzeźbach, wszak w sowieckich czasach zniszczono ok. 2 tys. takich figur. Polskie ślady są aż nadto wszędzie niemal widoczne. Część znika z biegiem lat i postępującą niestety dewastacją miejskiej tkanki. Na szczęście część odzyskuje swój dawny blask i dawne też brzmienie. Niestety omija to lwowskie nekropolie, gdzie takie ślady są systematycznie i zapewne z premedytacją niszczone.