Szamanka z Piekielnej Góry
Szczytna, ul. Bukowa, duży dom pod lasem, nic szczególnego. Na razie. – Gdy starałam się o numer posesji, okazało się, że będzie to: 16. Dla mnie liczba magiczna. Moje miejsce na ziemi – pomyślałam.
Ludwika Hołub-Koziołek to kobieta, której trudno nie zauważyć. Wysoka, szczupła, z burzą ciemnych włosów; energiczna. - To ja zrobię herbatę, a wy się rozejrzyjcie.
Duże, wysokie do wierzchołków drzew pomieszczenie wypełnione ciepłem ognia z kominka, światłem świec, kompozycje kwiatowe, instrumenty muzyczne, na ścianach obrazy, a wśród nich ten z Okiem Anioła, głośna muzyka. Za oknami przestrzeń, skraj lasu i… Piekielna Góra.
Gdy pachnąca różami herbata znalazła się już w filiżankach, zaczęła opowieść o sobie.
- Jestem śpiewaczką operową, ale po kilku latach śpiewania w operze stwierdziłam, że to nie jest mój świat. Żeby czuć, że moje życie należy do mnie, a ja nad nim panuję, zajęłam się biznesem – produkcja i handel meblami. To była piękna praca i mimo trudności i wyzwań dająca mi wiele satysfakcji. Obecnie mam swoją firmę zarejestrowaną w Kłodzku i spółkę handlową w Londynie. W moim słownictwie nie istnieje słowo „problem”; dla mnie jest to coś, co wymaga koncentracji, a ta daje rozwiązanie. I także takich ludzi przyciągam. Po 15 latach w twardym biznesie chcę się zająć zupełnie inną działalnością. Chcę założyć fundację związaną z tym miejscem – stworzyć tu „Dom Spotkań” ludzi utalentowanych, którzy chcą tworzyć i dzielić się swoją twórczością z innymi. Taka „Harmonia Sfer”, „Transmutacja”. Uważam, że talent ma każdy, dlatego chcę wspierać ludzi z talentem, z pasją. Dzisiaj świat jest gotowy na sztukę. Uczestniczenie w sztuce, przeżywanie katharsis otwiera nowe perspektywy, wskazuje nowe możliwości.
- Ma pani tyle niezwykłych pomysłów, że chyba sprzyjają pani Anioły – spojrzałam na patrzące na nas Oko .
- Ja jestem przekonana, że już urodziłam się z moim aniołem. Dla mnie jest to oczywiste; z nim idę przez życie, często mi się śni. Także moje śpiewanie dzisiaj jest dla mnie mistyczne, to wielki dar. Czuję tę przestrzeń, tę Piekielną Górę i chcę tworzyć coś bardzo osobistego, a jednocześnie związanego z tym miejscem. Dla mnie bardzo ważny jest dźwięk, daje niesamowite możliwości wyrażania siebie, tego, co jest takie trudne do nazwania. Będziemy to tutaj tworzyć.
- A jakie miejsce w tym wszystkim zajmuje golf, bo przecież została pani prezesem Stowarzyszenia „Klub Golfistów Hrabstwa Kłodzkiego” – pytam.
- Gra w golfa, na świeżym powietrzu, gdy wokół tyle pięknych widoków, gdy można poznawać nowych ludzi, to dla mnie niezwykła rekreacja. Poszłam tam ze swoim synem, więc i sobie wykupiłam kilka lekcji, zagrałam i wiem, że to także jest to, o co mi chodzi.
Na zakończenie tego niezwykłego spotkania wysłuchaliśmy – Gospodarze, R. Hartman i ja – kompozycji muzycznej, w której odgłosy natury, dźwięk instrumentów muzycznych i śpiew gospodyni tego szczególnego miejsca, przeniosły nas w zupełnie inny świat.