Królik. Krowa
Przyznam Szanownym Czytelnikom, że po tym jak w mediach pojawiły się spoty reklamujące prokreację, w których to przyrównano nas do królików, skądinąd miłych zwierzaków, ale…Nie mogę dojść do siebie. Są pewne granice i doprawdy czuję się szczerze obrażona, bo bynajmniej mój partner nie ma zamiaru kopulować jak królik. Ba! Ja nie chcę, aby kopulował jak królik, no i najważniejsze – daleko mi do samicy króliczej!
Uważam, że MZ jest zwyczajnie niedouczone w temacie biologii, jeżeli za przykład podaje nam królika – otóż samica królika może w ciągu roku kocić się aż siedem razy i mieć około trzydzieściorga młodych. Biorąc pod uwagę fakt, że kobieta chodzi w ciąży dziewięć miesięcy, niewykonalnym jest być więcej niż jeden raz w roku w ciąży. Być może eksperci brali pod uwagę, iż królik, znaczy mężczyzna będzie kopulował z samym sobą i w następstwie tego czynu zajdzie także w ciążę. No to wtedy mamy dwie ciąże w roku, wciąż za mało, by osiągnąć królicze wyniki.
Spot MZ jest jednym wielkim nieporozumieniem. Nie sądzę, aby twórcom chodziło o samą częstotliwość oddawania się cielesnym igraszkom, a głównie o zachęcenie do zwiększenia rozrodu. Temat jest niedopracowany – nie wzięto pod uwagę chociażby problemów królików (czyt. mężczyzn) jaki ma większość z erekcją (nagminnie pokazują to reklamy emitowane w telewizji i w radiu). Mówiąc szczerze, wysnuć z owych reklam można pesymistyczny wniosek, że większość mężczyzn to seksualni inwalidzi. Pytam więc, czym mają dokonywać owego mnożenia? Tak więc, dobrze by było najpierw zacząć od zreanimowania męskiej populacji w tej delikatnej kwestii, a dopiero później wyjeżdżać z propozycją bycia króliczym specem od rozpłodu. Nawet boję się pomyśleć ilu mężczyzn obejrzawszy spot popadło w depresję. Doprawdy, wyjątkowy brak wyczucia.
Zastanawiacie się zapewne Drodzy Czytelnicy, co też podkusiło mnie, aby poruszyć ten wątek. Otóż do wypowiedzi w wyżej wymienionym temacie zobligowało mnie wykształcenie mojego szanownego ojca, który może poszczycić się dyplomem Akademii Rolniczej. Od dziecka w moim rodzinnym domu poruszane były tematy z zakresu rolnictwa i hodowli zwierząt. W bibliotece do dyspozycji miałam wiele książek o rolniczej tematyce. Kiedyś w ręce wpadła mi rozprawa naukowa o dobrym rozrodzie krów i jego wpływie na wysoką produkcję mleka. Przeczytałam treść z zainteresowaniem nie sądząc, że uzyskana z niej wiedza kiedyś tak mi się przyda. Teraz nadeszła wiekopomna chwila, aby wykorzystać wiedzę i ogłosić, że o wiele trafniejsze byłoby zachęcanie do rozrodu, przedstawiając spot z krowami w roli głównej. Zapewne wielu z Państwa teraz zaintrygowałam, co? Już wyjaśniam, o co chodzi. Otóż krowy rodzące cielęta regularnie w odstępach rocznych, osiągają najwyższą życiową wydajność mleka. Mało tego, dobre wyniki w reprodukcji stada można osiągnąć przy prawidłowym żywieniu dostosowanym do potrzeb produkcyjnych i okresów fizjologicznych krów. Jaki z tego wniosek? Kobieta będąc rokrocznie w ciąży wpłynie tym samym na swoją laktację. Wykarmione jej mlekiem dziecię będzie zdrowe, a oto chyba w tym wszystkim chodzi, aby dzieciak nie był cherlawy i gdy dorośnie, również mógł bez problemu mnożyć się na potęgę. Co do samca, wystarczy zapewnić mu jedynie żywienie dostosowane do potrzeb produkcyjnych, aby był w pełni sił do zadań prokreacyjnych. Taki spot to dopiero zachęta, prawda?