Jak drzewiej bywało - 4. Powiatowe Dyktando SBP w Kłodzku
17 czerwca w Gimnazjum Publicznym im. Wł. St. Reymonta w Kłodzku odbyło się. 4. Powiatowe Dyktando Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich pod Honorowym Patronatem Wójta Gminy Kłodzko. Do pisania dyktanda zgłosiło się 60 osób, przyjechało 41. W tegorocznym tekście czyhały takie pułapki, jak np. szaroniebieskosrebrzysta, woleoczko, cud-dzierlatka, splótłszy, niby szałas, Anno Domini, Grzymisław, czy Żelisława.
Dyktando najlepiej napisali: Stanisław Gajos z kujawsko-pomorskiego, Jerzy Kalita z Kłodzka, Małgorzata Ostrowska z Ołdrzychowic Kłodzkich, Ewa Dobrzycka z Pow. Gimnazjum Dwujęzycznego w Kłodzku, Karol Mikołajczyk z Wilkanowa (gimnazjalista).
Mecenasi finansowi Dyktanda 2016 to: Firma Instalatorstwo i Pomiary Elektryczne w Jaszkowej Dolnej – Krzysztof Olma, Przedsiębiorstwo Handlowo-Usługowe TOMEX Przewozy Osób w Krosnowicach – Przemysław Tomera, Zakład Usług Metalowych RAPMET w Kłodzku – Ryszard Rapacz, Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowo-Usługowe KANRAS w Ziębicach – Leszek Kamyczek. Nagrodę w formie karnetu (pięciogodzinnego) na kręgielnię ufundował Hotel METRO w Boguszynie – Danuta Chudzińska.
Nagrody wręczali: przewodniczący Oddziału Kłodzkiego Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich pan Sławomir Drogoś, dyrektor Biblioteki Publicznej Gminy Kłodzko pani Mariola Huzar, współautorka tekstu dyktanda pani Elżbieta Myślińska.
Ciekawostki tegorocznej edycji:
Najstarszy uczestnik miał 64 lata. Najmłodszy uczestnik miał 13 lat. Dyktando pisali mieszkańcy kujawsko-pomorskiego, gminy wiejskiej Kłodzko, miasta Kłodzka, gminy Bystrzyca Kłodzka oraz miasta Duszniki Zdrój. Autorki tekstu dyktanda, to panie polonistki Elżbieta Myślińska i Elżbieta Kurosz.
Organizatorem dyktanda była Biblioteka Publiczna Gminy Kłodzko z/s w Ołdrzychowicach Kłodzkich wraz Kołem Kłodzkim SBP i przy współpracy z Gimnazjum Reymonta w Kłodzku. Serdeczne podziękowania dla wszystkich sponsorów, osób zaangażowanych i uczestników składają wójt gminy Kłodzko Stanisław Longawa oraz dyrektor Biblioteki Mariola Huzar.
Jak drzewiej bywało
Zbliżała się sobótka, czyli uroczystość obchodzona przez Słowian w noc letniego przesilenia słonecznego.
W powietrzu roztaczał się zapach roślin: chabru, chmielu zwyczajnego, jeżówki, macierzanki wonnej, żywokostu. W głębokim jarze, pośrodku wysokiego lasu, nad szemrzącym z cicha strumieniem, rozpościerał się kobierzec jaskrawożółtego jaskółczego ziela, kostrzewy czerwonej, wiechliny łąkowej i życicy. Błogi spokój zakłócał lot trzmiela. Znienacka pojawiła się piękna, młoda ważka o szaroniebieskosrebrzystej barwie rozłożystych skrzydeł. Spomiędzy gęstych łóz wybiegła na żer wataha drapieżnych wilków. Natenczas tuż poza nimi, położywszy po sobie uszy, pierzchnął przelęknięty zając, skoczył parę razy i przycupnął. Z dala widać było chmarę gałęzi niby szałas naprędce sklecony. Wpośród nich strzyżyk woleoczko kwilił: „Tirli, tirli, tralala”.
Już wkrótce na polanie zapłoną ogniska. Obrządek ten korzeniami sięga mroków przeszłości i prapoczątków kultury Europy Środkowej i Wschodniej.
Dwoje młodych, hardych Polan z niecierpliwością czekało na rytualne tańce z hołubcami wokół żarzącego się stosu chrustu. Żelisława, cud- dzierlatka, przeszła już obrzęd zaplecin, kiedy matka, uroczyście splótłszy córce warkocz, zawiązała uploteczki i włożyła na jej głowę wianek z ziół i kwiatów. Od tej pory dziewczynka stała się panną.
Grzymisław, siedmioipółletni młodzian, przeżył postrzyżyny na przednówku. Rytuału obcięcia chłopcu włosów dokonał skonfundowany ojciec, który przejął wówczas nad nim pieczę.
Żelisława i Grzymisław udali się na łąkę porośniętą podbiałem i rumiankiem, gdzie wyprawiać będą harce i śpiewy niewymowne.
A działo się to Anno Domini (A.D.) 966 (dziewięćset sześćdziesiątego szóstego) roku, tuż –tuż przy leśnym dukcie, którym podążał samotrzeć Mieszko, świeżo ochrzczony książę Polan. Ponadtysiącletnie dęby stały się niemymi świadkami powrotu chrobrych rycerzy do Gniezna.