Lądeckie impresje (192)

Autor: 
Janusz Puszczewicz
DSCN1064.jpg

Za nami niestety już majowy weekend. Z dojazdem nie było problemów. Niektórych wystraszyły niezbyt dobre prognozy, stąd umiarkowany ruch na autostradzie i drogach do Kłodzka.
Nie dotarłem niestety na Borówkową, gdzie gospodarze Lądka-Zdroju wspólnie z czeskim sąsiadem zaplanowali otwarcie sezonu turystycznego. Wybrałem jednak Polanicę, gdzie czekało na gości wiele atrakcyjnych imprez i wydarzeń. Niemałą atrakcją zwł. dla dzieci była gra miejska. Dzięki niej odkrywaliśmy na nowo wiele polanickich miejsc. Aby zdobyć symboliczną nagrodę trzeba było odpowiedzieć na wiele pytań, często dość dziwnych. Np. o której godzinie odchodzi ostatni autobus do Kudowy, co trzyma w prawej ręce dr Matuszewski, czego brakuje na szachownicy, co znajduje się w koszyku pary jedzącej „Śniadanie na trawie” w słynnej figurze na łączce. Nie wiem tylko dlaczego w zestawie pytań znalazło się np. pytanie co kupisz w sklepie… i tu jego nazwa czy ile balkonów ma dany hotel. Niemniej dobra i pouczająca to była zabawa. Dla majowych gości przygotowano również spacery z przewodnikiem, spacery nordic walking z instruktorem czy rodzinne wycieczki rowerowe. Zresztą Polanica przygotowała się na ten weekend wyjątkowo starannie. Artystyczną perełką była natomiast Msza Es-dur i Des-dur Stanisława Moniuszki w wykonaniu Chóru Zespołu „Śląsk” i solistów zaprezentowana w miejscowym kościele (w ramach Dolnoślaskiego Festiwalu Muzycznego - dop. red.). Szczególne więc słowa uznania należą się organizatorom, w tym miłym paniom z Informacji Turystycznej nieopodal polanickiej szachownicy.
2 maja należał jednak do Lądka, bowiem w tym dniu miasto obchodziło Dzień Patrona św. Jerzego. Bogaty program imprez rozpoczął spacer z Burmistrzem traktem św. Jerzego, który jak zwykle zgromadził niemałe grono miłośników jak i mieszkańców Lądka. W kolejnym dniu podobny spacer zaplanowano do Kątów Bystrzyckich, podczas którego zwiedzano skansen „Gottwaldówka”. Może warto kontynuować owe spacery przynajmniej w letnim sezonie.
Główne uroczystości rozpoczęły się na wzgórzu obok kaplicy im. patrona, gdzie odprawiono Mszę Św. Tuż po niej orszak św. Jerzego przeszedł do Parku Zdrojowego. Nie będę już opisywał szczegółów owej podniosłej uroczystości, podczas której m.in. przekazano symboliczne klucze i przyznano medale. Samą uroczystość relacjonuje bowiem szczegółowo lądecka strona internetowa.
Największą frajdę miały jednak dzieciaki, dla których przygotowano bogaty i urozmaicony blok licznych zabaw. Że wspomnę tylko „Smocze malowanie”, pokazy i animacje łucznicze czy występy miejscowych dzieci oraz młodzieży, w tym poszukiwanie lądeckich talentów. A było ich naprawdę bardzo wiele. Niemniej bogaty program czekał nas również na lądeckim rynku, w tym w byłej Galerii im. Klahra. Duże więc słowa uznania dla wszystkich, którzy przygotowali dla nas tak wiele imprez. Warto więc było się wybrać się w ten szczególny dzień do Lądka. Niech żałują ci wszyscy którzy w ostatniej chwili zrezygnowali z udziału. Może pogoda mogłaby być bardziej słoneczna, ale … sorry taki mamy już klimat. Jedynie nie udało mi się w tym całym natłoku porozmawiać spokojnie z lądeckim Burmistrzem. Może przy kolejnej wizycie uda mi się i to zrealizować. Zresztą w jednym z najbliższych odcinków przedstawię wywiad z włodarzem tej krainy.
Tymczasem zmieniam miejsce i klimat. Trafiłem również do Wielisławia Starego, gdzie odwiedziłem Siedlisko i Pasiekę p. Henryka Zaremby. Kiedyś wspominałem już o tym człowieku. Człowieku z wielką pszczelarską, ale i społeczną pasją. Kiedyś pszczelarską pasją zaraził go przypadkowo sąsiad i tak już zostało od blisko 30 lat. Wtedy nie można było jeszcze kupić uli, stąd zaczął budować je samodzielnie. Pierwsze okazały się porażką, ale powoli doszedł do perfekcji. Dzisiaj to wzorcowa pasieka, odwiedzana przez fachowców, kolegów jak i licznych gości. Obecnie liczy blisko 80 pszczelich rodzin, są też ule do hodowli matek czy produkcji odkładów.
W sezonie przewożona jest na pasieki wędrowne oraz na trutowisko w górach. Pana Henryka możemy spotkać na licznych wystawach czy festynach. Obecnie wraz z młodszymi kolegami tworzy markę „Sudeckie Miody Kotliny Kłodzkiej” a są to miody najwyższej jakości i wyjątkowego też smaku. Takich miodów nie spotkasz nigdzie…
Dla zainteresowanych stworzył specjalną Ścieżkę Edukacyjną „Pszczoła a środowisko”, którą licznie odwiedzają nie tylko dzieci, grupy szkolne czy kolonijne. Przy okazji zwróćmy uwagę m.in. na historyczną już barć wydłubaną, słomianą kuszkę, uliki do wychowu pszczelich matek czy wreszcie na ule weselno-odkładowe. Jest też ścieżka „mobilna”, którą możemy spotkać np. na Miodowym Lecie Kłodzka. A przy okazji każdy może tu liczyć nie tylko na niezwykły miód, ale i ciekawe pszczelarskie opowieści. Często tu więc wracam, bo to też miejsce szczególne, wprost magiczne.
O wspaniałych miodach już nie wspomnę …

Wydania: