Wakacje. Niedojrzałość

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Zamachy terrorystyczne powoli stają się codziennością. Nikt z nas nie wie czy robiąc zakupy w sklepie, czy też załatwiając formalności
w banku - nie stanie się przypadkową ofiarą. Tak naprawdę nie mamy na to żadnego wpływu. No właśnie, czy aby na pewno nie mamy wpływu? Można przecież unikać miejsc tzw.: „podwyższonego ryzyka”. Otóż to, można. Jednakże tego nie robimy. Ba, dobrowolnie pchamy się w rejony, gdzie prawdopodobieństwo oberwania jest wysokie. Oczywiście mam tu na myśli masowe podróże rodaków do egzotycznych krajów, gdzie albo trwa konflikt, albo właśnie rozpoczyna się konflikt, albo zakończył się konflikt (ale nie wszyscy jeszcze go zakończyli) itd.
Wakacje w egzotycznych miejscach, to teraz obowiązek. Każdy szanujący się Polak - kapitalista musi odpoczywać w egzotyce. Dlaczego? Bo to modne, na czasie, bo inaczej odebrany zostanie za nieudacznika. Wakacje nad polskim morzem są dla plebsu. No chyba, że wypoczywamy nad owym polskim morzem we własnej willi i na dodatek z kawałkiem własnej plaży. Wtedy, to jak najbardziej zrozumiałe.
Spędzanie wakacji w miejscach „podwyższonego ryzyka”, to również przykład naszej niedojrzałości. Wychodzimy z egoistycznego założenia, że nic nam się nie stanie. Jest również spory odsetek tzw. spragnionych wrażeń. Osoby takie ciągnie do niebezpieczeństwa, niczym muchy do lepu. Są też tacy, którzy lubią po prostu imponować. Chcą czymś zabłysnąć wśród znajomych. Po powrocie z wakacji w Egipcie, opowiedzenie historii w rodzaju, jakie to przeżywaliśmy chwile grozy robiąc zakupy na tamtejszym bazarze i tak naprawdę nie wiedząc, czy wrócimy do hotelu w jednym kawałku - robi wrażenie. To, że jeździliśmy na wielbłądzie albo, że zabłądziliśmy wśród piramid nie jest już obecnie niczym nadzwyczajnym.
W owych turystach spragnionych wrażeń istnieje potencjał na podreperowanie naszego państwowego budżetu i zdecydowany rozkwit turystyki krajowej - należy po prostu stworzyć takiemu Kowalskiemu na miejscu dogodne warunki, zbliżone do tych jakie miałby w krajach „podwyższonego ryzyka”.
Powiedzmy wakacje na poligonie w Drawsku. Taki intensywny wypoczynek pod obstrzałem. W biurze podróży znaleźlibyśmy ową ofertę pod kusząco brzmiącą nazwą: „Wystrzałowe wakacje”. Moglibyśmy mieć szczęście i trafić na bonus w postaci darmowego spisania testamentu u notariusza.
Inna oferta to: „Rosyjska ruletka”. Co tu się kryje? Och! Same atrakcje. Wypoczynek na polu namiotowym, które tak naprawdę jest polem minowym. „Zastanów się dobrze, gdzie rozbijasz namiot” - grzmiałyby wypisane tłustym drukiem słowa w kolorowym katalogu reklamowym.
„Zrób zdecydowany krok naprzód” - to hasło zachęcające do wypoczynku nad urwiskiem, w malowniczym górskim krajobrazie.
Oczywiście znalazłoby się również coś dla tych, którzy wolą wypoczywać nic nie robiąc - tu oferta relaksu w ekskluzywnym SPA. Co też za niespodzianki by tu na nas czekały? Masażysta sadysta, szyb bez windy, ulatniający się gaz, niezabezpieczone gniazdka elektryczne itd.
Nie można zapominać o delikwentach z ograniczonymi funduszami. Dla nich jest oferta last minute, czyli na ostatnią chwilę. Tanio, nie znaczy bez atrakcji. Szczerze mówiąc, to może ich być całkiem sporo. Taki potencjalny turysta do końca nie jest pewien do jakiego miejsca trafi, w jakim hotelu zamieszka. To, że w ofercie jest napisane: „Wymarzony relaks przy lotnisku odrzutowców - tu znajdziesz ciszę i spokój”, nie oznacza, że tak właśnie będzie. Może się okazać, że zamiast przy lotnisku, zakwaterowani zostaniemy na płycie lotniczej…
Być może Szanownym Czytelnikom, moje poczucie humoru nie przypadło do gustu, a bijący z tekstu sarkazm odbiorą za brak smaku. Ale czy smakiem można nazwać słowa naszych rodaków wracających z Tunisu po zamachu cyt: „(..) Skrócili mi wakacje o tydzień, musiałam wracać czy chciałam czy nie chciałam. Jak zwykle jest to przesadyzm (…)”.

Wydania: