Przewodnik dla jedzących - małe podsumowanie

Autor: 
Henryka Szczepanowska

Odwiedziłam już dziesięć lokali gastronomicznych w Kłodzku i czas na małe podsumowanie. Podglądanie szefów kuchni, doświadczanie rzeczywistości na talerzu, która bardzo często w niczym nie przypomina potrawy z karty dań, zaglądanie do zakamarków restauracji, kawiarni i barów to spore przeżycie. Nie tylko kulinarne ale często zdrowotne i finansowe. Jeden z właścicieli restauracji ciężko wzdychając, opowiadał o fanaberiach szefów (!!! )kuchni. Tak, tak, szefów! Bo co jeden to inna historia i to jeżąca włos na głowie a czasami nawet bardzo zabawna. Tak naprawdę to dobrego fachowca ze świecą szukać. A już takiego co ma jeszcze trochę wyobraźni i potrafi myśleć twórczo, nawet ze świecą trudno znależć. Tak naprawdę ,to chodzi tu o bardzo niski poziom kształcenia w branży gastronomicznej. Ponieważ w Kłodzku raczej kiepsko karmią na mieście to i mało klientów wychodzi na obiad lub posiedzieć w knajpce. Małe przychody ze sprzedaży to niskie płace dla kucharzy. Mało płacą kucharzowi to mu się i gotować nie chce a który kucharz żyw, jedzie do dużego miasta pracy szukać, nie mówiąc o wyjazdach do krajów UE. No i tak to się kręci, jedno wychodzi z drugiego. Jest jeszcze jeden ważny problem; Kłodzko zostało zdominowane przez wielką firmę zaopatrzenia gastronomicznego. Nazwę firmy z oczywistych powodów przemilczę. Nie tylko przywożą produkty do zaopatrzenia kuchni ale i w pewien sposób dyktują jakie potrawy z nich ugotować. Pokazy gotowania potraw dla pracowników restauracji, stosowanie przypraw określonego producenta, półprodukty decydujące o potrawie, to wszystko powoduje, że prawie w każdej restauracji potrawy smakują tak samo. Karty dań różnią się jedynie kolejnością potraw lub dodatkiem sałatki czy też sosu. Niestety, najczęściej sosu z proszku lub plastikowego wiaderka. Powszechne stosowanie śmietany „szefa kuchni” dostarczanej przez wspomnianą firmę powoduje, że potrawy z jej zastosowaniem głównie smakują zagęstnikiem obficie do niej dodawanym przez producenta. Na każdą potrawę obowiązuje „zestaw przypraw” proponowany przez dostawcę jako obowiązujący. Właściwie to już niewielka różnica dla naszych kubków smakowych gdzie jemy. Nawet wszyscy trzymają podobną cenę. Jedynym wyjątkiem tej zmowy są bary i stołówki kupujące w miejscowych hutrowniach. Bo taniej, bo znają się od lat, bo jak czegoś zabraknie to można szybko dowieźć, bo potrawy całkiem domowe.
Coraz większa świadomość poprawnego żywienia i wpływu jedzenia na nasze zdrowie zachęca nas, klientów, do poszukiwania kuchni zdrowej, dietetycznej, niskokalorycznej, smacznej. Stawiam dobre wino temu, co wskaże mi taką potrawę w kłodzkich restauracjach, oczywiście poza sałatą zieloną z kawałkami pomidora, bo to raczej oczywiste. Nieraz sięgałam do apteczki po leki wspomagające trawienie po zjedzeniu „specjalności szefa kuchni”, a przecież nie jestem jakimś chorowitkiem. Za każdym razem cierpiałam z powodu ilości kalorii jakie w siebie pochłaniałam w zamówionym obiadku. Oj, trzeba będzie pobiegać, odmówić sobie deserów i niejednej kolacji, by stracić nadmiar centymetrów po tych restauracyjnych doświadczeniach.
Wielki zawód sprawił mi brak potraw sezonowych. Szparagi, szpinak, chłodnik, truskawki – nie istnieją w kłodzkich restauracjach. Panie i Panowie Restauratorzy!!!! Nie wstyd Wam??? W krajach, gdzie kultura kulinarna jest na poziomie zdecydowanie wyższym niż u nas, restauratorzy nie mogą doczekać się wiosennych szparagów, świeżego szpinaku, chrupiącej sałaty- to okazja by popisać się cudownymi, oczekiwanymi wiele miesięcy potrawami i dobrze zarobić. Na moje pytanie – dlaczego nie ma szparagów a szpinak podajecie z mrożonek- właścicielka restauracji odpowiedziała; bo nie będę zmieniać menu!!!To dodatkowe koszty.
O matko!!! No to mam kłopot. Bardzo lubię ludzi, zawsze dopatruję się w ich postępowaniu najlepszych intencji. Życzę im jak najlepiej. Ale jak ja mam pisać „idźcie tam, jedzcie ich potrawy, warto wpaść do tej knajpki” kiedy nie tylko niezbyt dobrze gotują ale i drogo??? Kiedy tak niewiele kuchni autorskiej, solidnie zrobionych potraw, pomysłów na oryginalną, niepowtarzalną kuchnię?
W tym sezonie wściekłych ogórków i zdziczałych bakterii będzie okazja, by błysnąć dobrą, warzywną kuchnią z naszych cudownie świeżych i smacznych warzyw. Zapiekane pomidory, cukinie, ogórki z farszem pod beszamelem... no, mogę tak jeszcze długo wymieniać. Pyszne, zdrowe, niedrogie. Byle by tylko kucharzowi chciało się gotować.

Wydania: