Pan Burmistrz obiecał ... - część IX

Autor: 
Janusz Skrobot

Minęły cztery lata i trzy miesiące od czasu, kiedy Pan Burmistrz Kłodzka roztaczał przed radnymi i mieszkańcami wizję swojego rządzenia w mieście. Przemówienie wygłoszone w grudniu 2006 roku na owej uroczystej sesji, podczas której złożył nie tylko obietnicę publiczną, ale i uroczyście ślubował, że ją wypełni, zostało w zasadzie omówione w kolejnych ośmiu częściach publikowanych od grudnia 2010 roku w „Bramie”. Zadałem kilka ważnych pytań pozostających bez odpowiedzi, rozebrałem na części pierwsze kilka złożonych obietnic, a teraz sam sobie zadaję jedno zasadnicze pytanie. Dlaczego o tym piszę?
Pozwólcie Państwo, że, aby odpowiedzieć na to, tak jak do tej pory, wykorzystam jeszcze jeden cytat z pamiętnego przemówienia z dnia 4 grudnia 2006 roku naszego Burmistrza Pan Bogusława Szpytmy , w którym powiedział, cyt: „Proszę Państwa, są to ambitne cele, dlatego już dziś proszę o aktywne włączenie się w te zmiany i liczę na Państwa również krytyczny zmysł i zdania. Bardzo proszę o konstruktywne propozycje, nie o zdanie, że wszystko jest do niczego, bo nigdy nie jest wszystko do niczego, ale nigdy też nie jest wszystko idealne, ale proszę o włączanie się na każdym odcinku po to, aby Państwo mnie wsparli swoją inwencją, bo jest nas tutaj mnóstwo, kilkaset osób i Państwa ogromny potencjał czeka na to, aby go uruchomić.”
Tak.
Dzisiaj, po latach prośba Pana Szpytmy o owo włączenie się na każdym odcinku przypomina mi jako żywo postawienie przez pewnego polityka pytania: „Pomożecie?” Starsi pamiętają, a młodszym przypomnę, że w 1971 roku takie pytanie postawił Polakom ówczesny I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Edward Gierek. I naród ochoczo po grudniowych wypadkach pomagał. Tyle dygresja.
Teraz zastanówmy się wspólnie, o co chodziło Panu Burmistrzowi w 2006 roku.
Po pierwsze burmistrz zapowiadał zmiany, o których pisałem w poprzednich częściach, m.in. o zakładzie produkcyjnym, hotelu, trudnym budżecie, zmianach w oświacie, kulturze itp.
Po drugie prosił o aktywne włączenie się w te zmiany, licząc również na Państwa krytyczny zmysł i zdania. Ale prosił w sposób oczywisty o konstrukcyjne propozycje, nie o zdanie, że wszystko jest do niczego, bo nigdy nie jest wszystko do niczego, ale nigdy też nie jest wszystko idealne. No właśnie. To właśnie zdanie sprowokowało mnie do konstruktywnego pisania, podawania konstruktywnych propozycji, chociażby w sprawie aktywizacji młodzieży, podpowiadając jak to uczyniły władze w gminie Haninge w regionie Sztokholm (cześć VII w Bramie nr: 7 z dnia 18-02-2011). Podobnie rzetelnie namawiałem Pana podczas naszej rozmowy w 2008 roku do realizacji I Festiwalu Pstrąga, potem do wzmożenia prac remontowych pod planowanymi gondolami łączącymi małą i dużą twierdzę, podobnie jak do podjęcia prac na obu twierdzach itd. Cóż, gondole będziemy mieć na Młynówce, a twierdzy dalej nie umiemy wykorzystać. Przy okazji dziękuję Panu Witkowi za superopis zwiedzania naszej chluby, czyli twierdzy. Może Pan czytał? Przeczytałem z wielką satysfakcją, że nie jestem sam w tym, co myślę i piszę o Pana rządach - inni też widzą, że cztery lata minęły, a na twierdzy bez zmian na lepsze. Zmieniają się tylko ludzie, np. kasjerki (była miła i uprzejma, jest inna - to chyba w ramach Dnia Kobiet).
Na Pański apel odpowiedzieli również radni, budując tzw. zaplecze polityczne. Przypomnę, że po wyborach
w 2006 roku w Radzie Miejskiej rządził tzw. „POPIS” do czasu, kiedy poczuł się Pan na tyle mocny, że wsparcie przestało być potrzebne. Nadzieje rozwiały się jak dym z wiosennych ognisk i PO przeszła do opozycji. No pozostał przy Panu Pan Krzelowski - obecnie Dolny Śląsk XXI.
Powodem zaprzestania afirmacji Pańskich obietnic były działania podejmowane przez Pana, m.in. ustawiczne zadłużanie miasta, obsadzanie stanowisk kierowniczych kolegami itp. Przykładów nie będę powtarzał. Wszyscy wiedzą, jaką karuzelę stanowisk Pan puścił w ruch.
I jak gołąbki na ratuszu gruchają i wieść gminna niesie karuzela hula nadal. Nadszedł czas wymiany kobiet na stanowiskach. Ale czemu tu się dziwić- kontynuacja polityki była zapowiadana w kampanii 2010 roku. Tyle tylko, że ludzie zaczęli dostrzegać, co zrobiono w mieście naprawdę dzięki władzy samorządowej, a co dzięki prywatnym inwestorom. No bo w końcu nigdy nie jest tak, że wszystko jest do niczego, ale nigdy też nie jest wszystko idealne. Chociaż właśnie to próbował Pan wmówić mieszkańcom przez ostatnie 4 lata w swojej gazecie i pokazać na bilbordach.
Co do konstruktywnej krytyki, to jak jest ona odbierana, przekonują się radni PO i Komitetu Obywatelskiego od pierwszej sesji nowej kadencji. Przekonali się również o tym mieszkańcy Kłodzka czytający gazety inne niż „jedynie słuszny” „Kurier Kłodzki”. Jak faktycznie to wygląda, wie były dyrektor OSiR , były prezes wodociągów, była dyrektor muzeum, a nawet dwie kolejne, czym pachnie posiadanie innego niż „jedynie słuszne” zdania wiedzą urzędnicy ratuszowi, z którymi pracowałem w latach 90. Mijają mnie szybko i nerwowo. Czasem ktoś z nich chyłkiem coś powie, czasem nawet się uśmiechnie serdecznie. Oni wiedzą, ile kosztować może włączenie się w sprawy miasta na jakimś odcinku, broń Boże, bez wyznaczenia tego odcinka przez wodza.
Dlatego włączyłem się w ten nurt i idę krok po kroku drogą wyznaczoną przez Pana w 2006 roku wierząc, że wówczas mówił Pan prawdę i tylko prawdę. Właśnie ta wiara w pańskie słowa każe mi myśleć, że nie wszystko, o czym Pan mówił wtedy, było dęte. Ta wiara i szacunek dla urzędu burmistrza każe mi podpowiadać od ponad ośmiu tygodni, co nam, mieszkańcom Kłodzka, się nie podoba – w nadziei, że nasz głos będzie wysłuchany i zacznie się liczyć nie tylko w urnie wyborczej.
W końcówce cytowanego powyżej fragmentu wystąpienia z 2006 roku prosił Pan o wsparcie Pana inwencji, czyli zgodnie ze słownikiem, prosił Pan, abyśmy włączyli swoją pomysłowość, kreatywność, wynalazczość, odkrywczość, inicjatywę, spryt, przedsiębiorczość. Wprawdzie w Pana działaniach nie dostrzegłem przez te cztery lata nawet drobiazgów wskazujących na predyspozycje do wynalazczości czy odkrywczości. No może z wyjątkiem budżetu. Natomiast dostrzegam i doceniam Pana dokonania przez ostatnie cztery lata
w zakresie pomysłowości, kreatywności i sprytu. Tego w działaniach wobec mieszkańców aż nadto, wystarczy przypomnieć połączenie KOK-u z OSiR-em, a ostatnio dodanie do tej mieszanki schroniska młodzieżowego. Tworzenie dodatkowych stanowisk wicedyrektorów w muzeum i bibliotece, o których już pisałem w części poświeconej kulturze. Sprytnemu podawaniu faktów do publicznej wiadomości, np. w sprawie z Panem Maciejem Awiżeniem, którą Pan tak naprawdę przegrał. Czy wreszcie kreatywności, którą wykazał się Pan nie tylko na bilbordach i w „Kurierze Kłodzkim”, wielokrotnie odpowiednio przedstawiając swój wizerunek ojca i twórcy Galerii Kłodzkiej, barów szybkiej obsługi znanej sieci. Podziwiałem również to, że stał się Pan fachowcem od budów, np. basenu, mówiąc na łamach „Miesięcznika społeczno-kulturalnego Kłodzka” (nr 10 (31) październik 2009 nakład 12 500 www.centrum.klodzko.pl www.klodzko.pl_) w wywiadzie udzielonym Pani Karolinie Żurek, cyt.: „Kolejną bardzo ważną budową – nie kryję tu zadowolenia i satysfakcji – jest kryta pływalnia powstająca przy Szkole Podstawowej nr 3. Zapewniam kłodzczan, iż wszystko idzie zgodnie z planem i przypominam, że koniec realizacji zadania to luty 2011 r.”
W tym miejscu powiem rzetelnie, że po raz kolejny wierzyłem i już szykowałem slipki, a tu mamy marzec 2011 roku i budowa potrwa może do czerwca, a może dłużej. Jak mawia pewien radny ze słynnej „13” - „pic na wodę fotomontaż”.
Ja natomiast zapytam, czy nie należy się nam, mieszkańcom Kłodzka, po prostu jedno krótkie, np.: „Czekaliście 40 lat i tu dopisek, poczekacie jeszcze troszkę. Burmistrz Kłodzka przeprasza.”, co po raz kolejny potwierdza Pana słowa o tym, że nie wszystko jest źle, tak jak nie wszystko jest dobrze, jak Pan próbował nam wmówić w 2006 i w 2009, i w 2010 roku.
W związku z powyższym szczerzę wątpię w rzetelność przedstawiania planów przez Pana, bo gdzie nie spojrzeć, fakty są nieubłagane i przeczą Pana słowom.
Czekam natomiast na następny numer miesięcznika cytowanego powyżej. Na pewno znajdę tam coś dla siebie. Wyznam również z całym szacunkiem dla redakcji i udzielających miesięcznikowi informacji, że „kocham” to pismo z uwagi nie tylko na treść, ale i gradację papieru.
Dawniej „kochałem” „Trybunę Ludu” nie zaraz ,żeby ją czytać, ale miąłem i chowałem, bo mogła się przydać, jak pouczał w stanie wojennym pewien poeta.
Z wyrazami należnego szacunku
W następnej części X o …. a zgadnij czytelniku.

Wydania: