Ale zima!
Przedwcześnie do nas przyszła, zasypała śniegiem, wychłodziła dzieciom paluszki. Małe i duże brzuchy wołają ciepłej strawy. Na śniadanie przydałaby się miska gorącej owsianki a nie zimne kanapki. No chyba, że i jedno i drugie, bo śniadanie powinno być obfite, ciepłe, pożywne. To nie czas na surowe musli z zimnym mlekiem, zimny plasterek sera na zimnym pieczywie, przykryty plaserkiem zimnego pomidora. Nawet miska odgrzanej, wczorajszej zupy jest lepsza na śniadanie niż buła z czymś tam.
Prawie dwadzieścia lat temu po raz pierwszy pojechałam do Szwecji. Podróż po zaśnieżonych drogach północy do Berg, sama w sobie była przeżyciem ekstremalnym. Dom moich przyjaciół, maleńki, drewniano-ceglany, zaszyty w gęstym lesie nad zamarzniętym jeziorem Storsjon zaskoczył mnie swoją skromnością. Po zamożnym właścicielu fabryki spodziewałam się luksusowej rezydencji a nie starego domku w lesie - przecież to kapitalista na „zachodzie”, a jedyny jakiego dom znałam , to ten z amerykańskiej „Dynastii”. Mimo wczesnego popołudnia było zupełnie ciemno, dwudziestostopniowy mróz i porwisty wiatr. Gospodyni przyjęła nas w wełnianych, białych skarpetkach. Bez słowa zdjęliśmy buty. Duża, ciepła kuchnia, sosnowy stół i wygodne krzesła z pokrowcami wiązanymi na troczki, sznurkowe chodniczki na podłodze. Gorąca kawa ze srebrnego perkulatora smakowała wyśmienicie. Pan domu zaprowadził nas do łazienki. Duży, kąpielowy pokój z żeliwną, biało emaliowaną wanną, na giętych nóżkach, kwiatki na parapetach okien, ceglane kafle na podłodze.
- Ta wanna ma 150 lat, mój prapradziad wybudował ten dom - dumny pan domu uśmiechał się szeroko.
Kolacja była skromna; zapiekane ziemniaki z boczkiem i cebulką, kwaśne mleko i kawałek ciasta, za to śniadanie hohoho!!! Gorąca owsianka, dzban gorącego mleka, dzban kwaśnego mleka, ser biały, tradycyjny pszenny płaski chlebek, masło, wędzona szynka, miód i obowiązkowy dżem z moroszek - białych, pachnących malin.
Bezradnie patrzyłam na zastawiony stół.
- Spójrz za okno, na taki mróz można wyjść tylko z pełnym brzuchem, inaczej zamarzniesz - zachęcała do jedzenia gospodyni.
Gdy chwilę póżniej stałam na podwórku a wiatr zmarzniętym śniegiem zatykał mi oczy pomyślalam - masz rację, kobieto. Dobrze, że w brzuchu m