Czerwone jabłuszko...
Po ziemi się toczy..., toczy i wpada do koszyka. Dźwigamy kosz z jabłkami do naszej kuchni i bezradnie patrzymy na jego zawartość. Moja ś.p.Babunia kroiła jabłka na plastry, nawlekała na dratwę z grubą igłą i wieszała nad piecem do wysuszenia. W domu pachniało cudnie. Jabłka podskubywałyśmy z siostrą obrywając od Babuni po łapach. Potem aż do Bożego Narodzenia wisiały w worku na ścianie spiżarni kończąc swój żywot w wigilijnym kompocie. Moja Mama już nie suszyła jabłek a po obraniu ze skórki, pokrojeniu na kawałki, prażyła w wielkim rondlu i pasteryzowała w słojach. Smakowały najlepiej z naleśnikami, polane śmietanką, zapiekane z ryżem i cynamonem albo jako nadzienie w drożdżowych bułeczkach. W naszych domach zazwyczaj mamy kłopot z pustymi słoikami po dżemach, sałatkach, majonezach. Wystarczy umyć je, sparzyć wrzątkiem i napełnić gorącymi uprażonymi jabłkami. Czystą, najlepiej nową zakrętką zakręcamy słój i odwracając do góry dnem ustawiamy na miękkim ręczniku, przykrywając kocykiem lub grubym ręcznikiem kąpielowym. Po dwóch dniach słoje ustawiamy w spiżarni lub szafce w najchłodniejszym miejscu w domu.
Przepis na prażone jabłka:
Jabłka obrać , wyciąć gniazda nasienne, wlać do rondla lub dużej patelni z grubym dnem pół szklanki wody, włożyć jabłka, przykryć pokrywką i na bardzo wolnym ogniu prażyć ok.40-60 minut. Koniecznie mieszać i pilnowć przed przypaleniem. Ostatnie 15 min prażyć jabłka bez pokrywki, by odpowiednio je zagęścić. Zbyt kwaśne lekko posłodzić, nakładać do słoików.