Trafna diagnoza?
Powoli ale nieubłaganie zbliżają się wybory samorządowe.Ożywiają się, a i powstają nowe, “publikatory” terenowe. Ciekaw jestem,czy powtórzy się, bo raczej nie powinien, syndrom parlamentarnych czy prezydenckich. Zacytuję nieskromnie sam siebie - “/ponoć/ ponad połowa glosujących wydaje się czegoś obawiać - straszliwego Ziobry, przeraźliwego Macierewicza, krwiożerczego Romaszewskiego...” itd. /GP 29 br./. I te moje podejrzenie znalazło potwierdzenie w lekturze - “... krucjata Kaczyńskich, bardziej prowadzona w retoryce niż w rzeczywistości, gdzie PiS też przecież błyskawicznie wchodziło w różne układy, stosując znane i fatalne w skutkach rozgrzeszenie o celach i środkach, uświadomiła nagle polactwu, rozjuszonemu aferami i wyjącemu o rozliczenia, o majątkową lustrację, o “puszczanie w skarpetkach”, że złodziejem okazać się może nie tylko jakiś “mordo ty moja” wielki oligarcha na miarę Kulczyka czy Krauzego, ale i zwykły, prosty człowiek... Polactwo, które uniesione wściekłością na “złodziejów” i wielkie afery wyniosło do władzy Kaczyńskiego z Lepperem, poczuło się jak doktor Frankenstein chwycony nagle przez swe dzieło za gardziel. To stworzyło podatny grunt na antypisowską propagandę, którą Kaczyński uważa za przyczynę swej przegranej - a która przecież była taka sama przed poprzednimi wyborami i wtedy mu jakoś nie szkodziła. Dopiero po szeregu niezręcznych posunięć PiS, uwiarygadniających ją, polactwo przerażone, że władza pod hasłem rozliczeń może dobrać się nie tylko do Gudzowatych, ale właściwie do każdego, ustawiło się w kolejki do punktów wyborczych, aby niebezpieczeństwo zażegnać. I odetchnęło z ulgą...” /Rafał A. Ziemkiewicz “W skrócie” fabryka słów, Lublin 2009, s. 202-203/.
Zatem, powtarzam, interesujące jest, czy podobny stopień urojonych zagrożeń obecny jest na poziomie naszych “małych ojczyzn”?