"Cyrograf z diabłem"
Najgorsze są noce. Ciemność i cisza wszystko wyolbrzymiają. Kroki siostry w drewnianych chodakach na korytarzu brzmią jak uderzenia kowalskiego młota. Bicie własnego serca odbija się w mózgu miarowym łoskotem. Pacjent na łóżku obok jęczy przez płytki sen. pod zamkniętymi powiekami przesuwają się obrazy. Nieskładne, bez logicznego związku. Nad wszystkim co czujesz wisi strach. Ma wiele odmian. Najpierw jesteś przekonany, że największy lęk to ten o własne życie. Ale nie gorszy jest inny strach. Przychodzi razem z bólem. Na ból są tabletki i zastrzyki. Przeciwko natarczywej myśli, że będzie bolało nikt jeszcze nie wynalazł lekarstwa. Strach przed cierpieniem słabnie kiedy pielęgniarka przynosi pigułki na sen, wtedy pamięć przywołuje to, co było przedtem. Z każdym zdarzeniem z ust wydobywa się cieńki świst. Kaszlę już nie tylko ustami ale całym ciałem. Skąd mogłem wiedzieć, że kupując pierwszą paczkę podpisuje cyrograf z diabłem, który teraz przyszedł po zapłatę. Po operacji lekarze byli małomówni. Rodzinie powiedzieli „Nie traćcie nadziei. Zawsze może zdarzyć się cud”. Miałem dobra życie. Chyba nie zasłużyłem na to wszystko. Czuję, że śmierdzę. Nie wiem, co to takiego. Słodkawy i jednocześnie gorzki zapach. Kiedy bardzo boli wiem, że człowiek jest niczym. To skórzany worek, w którym wszystko się przelewa, bulgocze i gnije. O tym, że mam raka krtani dowiedziałem się osim miesięcy temu. Lekarz miał poważną minę kiedy wypisywał skierowanie do onkologa. Wtedy zapaliłem ostatni raz. Nie smakowało mi. Przedtem było różnie: raz półtorej, czasami dwie paczki dziennie. Jak przyszły nerwy albo alkohol, to nawet więcej. W tym kołowrocie kto by pomyślał, że jeden dymek może cię wykończyć. Ktoś z rodziny znalazł jakiegoś znachora, podobno cudotwórcę. Ale ja już nie mam sił. Moje ostatnie życzenie żeby było już po wszystkim, żeby tak strasznie nie bolało. Spis pacjentów na sali jest zbiorowym nekrologiem. Ta sala to umieralnia. Żeby porozumienie w ogóle było możliwe, porozumiewamy się na migi. Gdyby nie metalowa rurka wciśnięta głęboko w ciało u podstawy szyi nie mógłbym oddychać. Czy po usunięciu narządu mowy będę do końca życia niemową? Na początku objawy były niewinne; chrypka jak po przeziębieniu, ból przy przełykaniu, później doszły trudności z oddychaniem. Na oddziale pojawiają się czasem straceńcy. Po zabiegu, w toalecie potrafią wdmuchiwać sobie dym papierosowy prosto w otwór prowadzący do płuc. Wtedy winda na szafot przyspiesza. Mknie prosto w dół. Czy jest gorsza śmierć niż powolna agonia palacza, który wijąc się w bólach łapczywie chwyta powietrze.