Nowy wójt - nowa gmina. Rozmowa z Markiem Mazurkiewiczem

Autor: 
rozmawia Mirosław Awiżeń
marek m foto oficjalne.jpg

- Na początek kilka słów o sobie:
- Mam 47 lat, mieszkam w Starym Wielisławiu, od 25 lat na stałe związany jestem z Ziemią Kłodzką, mam żonę i dwójkę dzieci: Zosia i Karol lat 5. W latach 90., zastępca dyrektora Kłodzkiego Ośrodka Kultury u Bogusława Michnika potem w Centrum Edukacji Kulturalnej u Mariana Półtoranosa. W 2000 r. stworzyłem od zera Miejskie Centrum Kultury w Polanicy, którym kierowałem do 2013 r. Obecnie działam w organizacjach pozarządowych, pozyskując środki na projekty społeczne i promocyjne dla Ziemi Kłodzkiej.

- Dlaczego kandydujesz?
- Bo słucham mieszkańców i czuję, że mógłbym jako wójt zaspokoić wiele z ich oczekiwań. Ludzie chcą zmiany stylu rządzenia, chcą mieć realny wpływ na władzę nie tylko raz na cztery lata. Jestem przekonany, że nadchodzi czas gruntownej zmiany myślenia o pracy samorządu. Mieszkańcy muszą się czuć nie tylko podmiotem działań, ale i współdecydować. Wielu ludzi świadomie wybiera życie w konkretnej wsi, budują własne domy, wychowują dzieci, starsi mieszkańcy coraz bardziej czują się związani z ziemią, na której zostali osiedleni ich dziadowie i ojcowie. To jest ich wieś, ich pole, ich droga, ich kościół, ich przystanek, a nie gminy – jak to było dawniej.Tworzą stowarzyszenia, próbują działać, zdobywać środki zewnętrzne.
I to jest bardzo dobre! Trzeba im w tym pomóc, bo dla wszystkich obywateli płyną z tego same korzyści i to zarówno społeczne jak i ekonomiczne.

- Jak sobie wyobrażasz to współdecydowanie w praktyce…
- Przede wszystkim proponuję konsultacje społeczne w sprawach istotnych dla mieszkańców i przy podejmowaniu strategicznych decyzji. Rzetelne przedstawianie spraw i wspólna dyskusja powinny prowadzić do budowania zaufania i wypracowania kompromisowych rozwiązań, także w tych najtrudniejszych tematach. Nie tylko funduszami sołeckimi powinni dysponować mieszkańcy poszczególnych wsi. Chciałbym, aby w budżecie gminy corocznie rezerwować pewne środki, o których przeznaczeniu decydowaliby mieszkańcy.

- Czy nie boisz się, że w ten sposób osłabisz swoją pozycję jako wójta?
- Wójt jest silnie umocowany mandatem wyborców, a jego rolą nie jest wzmacnianie swojej pozycji, lecz tak, jak brzmi jego ślubowanie, czyli dochowywanie wierności prawu i sprawowanie urzędu tylko dla dobra publicznego i pomyślności mieszkańców gminy. To jest ktoś wynajęty do odpowiedzialnego zarządzania wspólnym dobrem, a nie osoba kierująca się własnymi ambicjami.

- Czy czujesz się do tego przygotowany?
- Znam pracę samorządów i funkcjonowanie urzędów z każdej strony. Przez ponad 20 lat pełniłem funkcje kierownicze w instytucjach samorządowych. Mam bezpośrednie doświadczenie w pozyskiwaniu środków zewnętrznych. Będąc radnym powiatowym zauważyłem, że nie jest łatwo godzić czasami sprzeczne interesy grup i środowisk, ale umiejętność słuchania różnych opinii daje mądrość podejmowania najlepszych decyzji.

- Czy idziesz do wyborów pod jakimś konkretnym hasłem? Kogo reprezentujesz?
- „Nowy wójt – nowa rada - nowa gmina” to hasło Komitetu Wyborczego Wyborców Gminy Kłodzko, który wystawił moją kandydaturę. Z listy tej kandydują do rady gminy osoby doświadczone w pracy samorządowej, jak Wanda Piotrowska z Krosnowic, czy Małgorzata Felcenloben ze St.Wielisławia, ale także ludzie młodzi chcący działać na rzecz mieszkańców gminy.

- Czy proponowane przez Ciebie zmiany określiłbyś jako rewolucyjne?
- Na pewno tak bym tego nie nazwał. Raczej jako naturalne i społecznie oczekiwane. Nie wyobrażam sobie, aby nie kontynuować dobrych pomysłów i inicjatyw moich poprzedników, jak np. współpraca ze specjalną strefą ekonomiczną, rozwijanie spółki wodnej, inwestycje drogowe, czy kanalizacyjne, ale relacje pomiędzy „gminą” a obywatelem powinny się poprawić. Zwiększyć się powinna także decyzyjność ludzi odpowiedzialnych za poszczególne sfery funkcjonowania gminy, bo w ich kompetencje nie wątpię.

- Gdzie dostrzegasz największe możliwości rozwoju gminy?
Po pierwsze: w pobudzeniu wewnętrznego potencjału na osi samorząd-biznes-organizacje pozarządowe. Gmina nie może sięgać po niektóre fundusze, ale stowarzyszenia i firmy tak. Trzeba im w tym pomóc informacyjnie i merytorycznie, a w niektórych przypadkach także finansowo. Po drugie: we wspomaganiu aktywności społecznej, a więc bezpłatna pomoc prawna dla mieszkańców, zapewnienie dobrej jakości wychowania przedszkolnego i edukacji szkolnej. Po trzecie: dobra współpraca z samorządem powiatowym i wojewódzkim, szczególnie w zakresie wspólnych inwestycji i remontów drogowych. Każdy metr nowej drogi, chodnika, czy ścieżki rowerowej to podniesienie atrakcyjności miejsca w oczach mieszkańców, turystów i inwestorów, to wzrost estetyki, wygody i bezpieczeństwa. Ale najważniejsi są ludzie, wzajemne zaufanie i współpraca. Chciałbym, aby unijne hasło „człowiek – najlepsza inwestycja” nie było tylko sloganem.

- Dziękuję za rozmowę.
- A ja za zainteresowanie moją kandydaturą.

Wydania: