Wywiad z Al-Anonką
Z pijaństwem mojego męża żyłam latami. Łudziłam się, że sytuacja się zmieni, kiedy zmniejszą się jego problemy w pracy. Kiedy dzieci próbowały powiedzieć mi, że jego picie stanowi problem, ja zarzucałam im, że są niesprawiedliwe wobec ojca. Myślałam, że problem alkoholizmu męża jest moją winą, więc zawsze go umniejszałam.
W miarę nasilania się jego pijaństwa funkcjonowałam praktycznie jako samotna matka. Ja i dzieci tak przywykliśmy do tej chorej sytuacji, iż już przestały nas zaskakiwać jego nieobliczalność i coraz dłuższe ciągi alkoholowe.
Z początku wkładałam dużo energii aby kontrolować picie męża. Chowałam jego butelki, wylewałam alkohol, układałam harmonogram dnia, aby było jak najmniej czasu wolnego. Niestety, mąż pił coraz więcej. Dzieci coraz bardziej wystraszone, a ja nie miałam już sił, aby utrzymywać pozory normalnej rodziny. W końcu znalazłam się na leczeniu z powodu depresji i nerwicy. Terapeuta zauważył, że zaakceptowanie faktu, iż mój mąż jest alkoholikiem, jest dla mnie trudne, ponieważ dotyczy akceptacji faktu, że alkoholikiem był również mój ojciec. W tym momencie musiał runąć mit o moich dobrych i bliskich stosunkach z ojcem. Po dłuższych zmaganiach
w końcu przyznałam: tak, mój mąż naprawdę jest alkoholikiem. Poszłam na spotkanie grupy Al-Anon. Zaczęłam postępować wg ich zasad. Mówiono mi, że mam pomóc przede wszystkim sobie, uznać swoją bezsilność wobec jego nałogu. Nie chować, nie wylewać, nie kupować mężowi alkoholu. Nie kryć jego pijaństwa przed rodziną, przełożonymi w pracy oraz najważniejsze - podjąć kroki, aby uchronić dzieci przed skutkami jego choroby. Al-Anon stał się moją drugą rodziną. Z dnia na dzień moje życie zmieniło się na lepsze. Ten program naprawdę działa, jeśli regularnie przychodzę na mityngi. Spotkania grupy Al-Anon odbywają się w Kłodzku w każdy wtorek o 18.00 w kościele oo. Franciszkanów. Dzielimy się swoim doświadczeniem, wspieramy się, przyjaźnimy. Mąż jest dobrym człowiekiem. Ja i dzieci kochamy go, lecz nie możemy z nim teraz mieszkać (przeprowadziłam się do mamy). Myślę, że już niedługo osiągnie swoje dno i podejmie leczenie, modlę się o jego abstynencję każdego dnia. Napisałam do niego list, że wierzę w niego, kocham go pomimo wszystko i czekam na niego.